Dominika Kulczyk jest córką nieżyjącego już Jana Kulczyka, wpływowego i cenionego przedsiębiorcy, który przez lata zajmował pierwsze miejsce na liście najbogatszych Polaków. Dziedziczka kilkumiliardowego majątku, znana z prowadzenia programu "Efekt Domina" pojawiła się wraz ze swoją mamą na najnowszej okładce magazynu "Forbes". Wcześniej rzadko mówiono o prywatnym życiu Jana Kulczyka, ale tym razem kobiety opowiedziały więcej na temat jego życia rodzinnego. Dominika Kulczyk przytoczyła jedną z sytuacji jeszcze z lat 90., kiedy postawiła się ojcu.
Grażyna Kulczyk, która dziś jest właścicielką Starego Browaru w Poznaniu, w pewnym momencie życia jak każda matka stanęła przed ważnym dylematem i musiała podjąć decyzję, czy chce skupić się na kontynuowaniu kariery, czy wychowaniu dzieci. Wybrała rodzinę i wsparcie męża, aby mógł rozwijać swoją karierę. "Do momentu, w którym pojawiły się dzieci, byłam całkowicie zorientowana na rozwój zawodowy. Kiedy rodzina zaczęła się kształtować, stanęłam przed wyborem: kariera męża i moja, czy dom i dzieci. Zdecydowałam się wtedy, że poświęcając maksymalnie dużo czasu rodzinie, będę wspierać karierę męża i budować z nim rodzinną firmę" - powiedziała w wywiadzie. Kiedy chciała wrócić do aktywnego życia zawodowego, mogła liczyć na pełne wsparcie córki. To wtedy Dominika Kulczyk wstawiła się za matką.
Pewnie rozmawiałyśmy o tym wcześniej, ale tamtego dnia, na tej kolacji wybuchłam. Zdecydowanie zaprotestowałam. Wszyscy zawsze wiedzieli, że podobnie jak mama, potrafię postawić się tacie. I wtedy rzeczywiście poczułam się jak ta "córeczka tatusia", bo spojrzał na mnie zdziwiony, jakby myśląc: "O Jezu, moja córeczka mówi takie rzeczy!". Perorowałam, że nie ma mowy, żeby w XXI w. mama, mądra i wykształcona kobieta, nie miała swojego życia zawodowego
- wyjawiła w wywiadzie.
Dominika Kulczyk w wywiadzie z magazynem "Forbes" opowiedziała, jak wyglądało życie rodzinne w domu przedsiębiorcy. Przyznała, że dzięki zaangażowaniu jej mamy, dom był perfekcyjnie zorganizowany, co bywało czasami uciążliwe dla rodziny, która musiała bardzo się pilnować. Kulczyk przyznała, że w tej kwestii jest bardzo wyrozumiała, bo wie, że to właśnie dzięki takiej organizacji, jej rodzice osiągnęli tak duży sukces. "Dzięki mamie nauczyliśmy się, że obiad jest o określonej godzinie, a buty stoją na swoim miejscu. (...) Ona była dla nas skałą. Dała nam nieskończoną ilość siebie - czasu, uwagi, wysiłku i troski. Tato był żywiołem i jak tlenu potrzebował tej ogarniętej struktury w domu. Gdy wracał na weekendy, widział wszystko perfekcyjnie dopracowane. Wszystko było na najwyższym poziomie. To samo, do czego aspirował w biznesie, miał w domu. Ten perfekcjonizm bywał trudny dla nas wszystkich, bo perfekcjonizm może też być pułapką, która odcina prawdę na rzecz iluzji, że można zawsze wszystko robić na 100 proc., a przecież nie można. Ale wtedy tak musiało być, taki był świat i bez tego, tak wierzyliśmy, nie udałoby się rodzicom tak wiele wykreować" - podsumowała.