Po powodzi dostała dom od Buddy. Nie może w nim zamieszkać. "Zabrakło dnia"

Pani Iwona miała otrzymać jeden z czterech domów, które miały zostać podarowane przez Buddę powodzianom. Do ostatecznej transakcji jednak nie doszło. Kobieta zabrała głos.

Polski internet żyje sprawą aresztowania Buddy. Influencer został zatrzymany 14 października. "Prokurator zachodniopomorskiego pionu PZ PK przedstawił Kamilowi L. oraz dziewięciu innym osobom zarzuty dotyczące kierowania i udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, której celem było popełnienie przestępstw karno-skarbowych związanych z organizowaniem uczestnictwa w grach losowych, wystawianie nierzetelnych, poświadczających nieprawdę faktur VAT oraz pranie brudnych pieniędzy" - czytamy na stronie gov.pl. Wiele osób zastanawiało się, co będzie z influencerem. Niektórzy przypominają o domach, które Budda obiecał powodzianom. Choć prokuratura poinformowała, że obiekty nie zostaną zabezpieczone w sprawie, to sytuacja wciąż jest skomplikowana. "Nowa Trybuna Opolska" dotarła do jednej z kobiet, która miała otrzymać warty 320 tysięcy złotych dom modułowy. 

Zobacz wideo Zatrzymani w sprawie loterii internetowych

Pani Iwona dostała dom od Buddy. Wszystko było już prawie gotowe 

Kobieta w rozmowie z dziennikiem regionalnym przyznała, że włożyła wiele pracy i pieniędzy w przygotowanie miejsca pod dom od Buddy. - Kupiłam działkę gruntową, która kosztowała 150 tys. zł. Uzbroiłam ją w prąd, wykonałam przyłącz kanalizacyjny, wykopałam studnię. Za 30 tys. zł wybudowałam betonową płytę, dopasowaną wymiarami pod dom - tłumaczyła. Mieszkanie miało zostać przetransportowane w okolice Lądka-Zdroju, jednak ostatecznie utknęło w Paczkowie. Wszystko przez aresztowanie Adama U., członka zarządu wydawnictwa odpowiedzialnego za sprzedaż e-booków, które służyły jako kupony w ostatniej loterii Buddy. To właśnie mężczyzna miał zapłacić fakturę u wykonawcy i zająć się pozostałymi dokumentami, dzięki którym pani Iwona stałaby się właścicielką domu. 

Pani Iwona wierzy, że Budda nie chciał jej oszukać 

Kobieta zdradziła, że do samego końca wszystko szło zgodnie z planem. Jeszcze 11 października kontaktowała się z Adamem U., który miał potwierdzić, że otrzyma dom w ciągu kilku dni.  - Zapewniał, że przywiezie dokumenty, potwierdzające darowiznę domu na moją rzecz. Od tego czasu jednak Adam U. nie odbiera telefonu - mówiła. - Jestem przekonana, że Budda i jego współpracownicy nie chcieli mnie oszukać. Chcieli podarować mi ten dom. Mieliśmy kontakt dosłownie do ostatniego dnia. Dom byłby mój, zabrakło jednego dnia. Niestety, znalazłam się teraz w bardzo trudnym położeniu. Nie mogę przewieźć mobilnego domu na swój teren, bo nie jestem jego właścicielką - wyznała. ZOBACZ TEŻ: Co dalej z restauracją dziewczyny Buddy? Jest oficjalne oświadczenie. Wspomniano o "trudnościach"

Więcej o: