31 lipca na platformę Netflix trafił dokument "Cały ten rap". Miniserial pokazuje jak kultura hip-hopu przeniknęła do polskiego społeczeństwa. W sześciu odcinkach produkcji przewija się łącznie 70 artystów, a wśród nich Peja. Raper zobaczył już dokument i nie jest zadowolony z efektu finalnego. Gorzko podsumował to w mediach społecznościowych.
Peja wziął udział w dokumencie wyreżyserowanym przez Piotra Szubstarskiego. Teraz raper nie kryje swojego rozczarowania produkcją. Nie spodobało mu się to, jak został przedstawiony na ekranie. "35 lat w kulturze, ponad 30 na scenie. Pewnie z trzech godziny rozmowy na potrzeby tego dokumentu. Finalnie wchodzą 3 minuty w 3 odcinkach" – podliczył gorzko Peja w poście na Facebooku. "Wychodzi na to, że do rapu wniosłem kult przemocy i kradzież własności intelektualnej. Niby przywykłem do marginalizacji mojej postaci, ale żeby w tak niby dużej rzeczy? Beka. Było jednak odmówić" - dodał.
Opinię rapera podzielają też inni koledzy z branży, którzy pozostawili swoje komentarze pod postem na Facebooku. "To jest przykre, ale czego się spodziewać po Netfliksie" - napisał raper Poszwixxx. "Netflix i wszystko jasne" - dodali członkowie grupy Patokalipsa. Na temat dokumentu wypowiedział się też krytyk filmowy Łukasz Muszyński z Filmwebu. "Ślizga się po powierzchni tematu i unika drażliwych kwestii. Poza tym jak można było pominąć takie postaci jak Mata, Taco czy Quebo? No i co na to Paluch?" - napisał Muszyński. Krytyk przyznał produkcji pięć na dziesięć możliwych gwiazdek.
Przypomnijmy, że Peja, a właściwie Ryszard Andrzejewski pochodzi z Poznania. Największą popularność zdobył dzięki udziałowi w duecie Slums Attack. Albumy rapera rozeszły się w Polsce w nakładzie ponad pół miliony egzemplarzy. On sam był też dwukrotnie nominowany do Fryderyka, raz otrzymał tą nagrodę.
W dokumencie Netfliksa "Cały ten rap" pojawiają się m.in. Tede, Sokół, Szczyl czy Young Leosia.