Konrad "Skolim " Skolimowski to obecnie jedno z najgorętszych nazwisk na discopolowej scenie. Jego hity "Wyglądasz idealnie" czy "Nie dzwoń do mnie mała" zdobyły ogromną popularność. Był ostatnio główną gwiazdą Dni Dobczyc. Jego koncert nie przebiegł jednak bez zakłóceń. Nie dość, że muzyk wszedł na scenę z ponad godzinnym opóźnieniem, to opuścił ją po zagraniu dwóch piosenek. Co takiego się wydarzyło? Chodziło o zdrowie!
Nie jest nowością fakt, iż podczas letnich koncertów i festynów organizatorzy najpopularniejszym rodzajem muzyki jest disco polo. Gwiazdy tego gatunku mają więc w okresie wakacyjnym mnóstwo pracy. Bywa, że dają po kilka występów dziennie. W tym przypadku konieczna jest dobra logistyka. Niestety, planowanie zawiodło ostatnio w przypadku Skolima, który wystąpił na Dniach Dobczyc. Muzyk musiał przybyć na miejsce helikopterem, a i tak pojawił się na scenie spóźniony o ponad godzinę. Fani nie ukrywali rozczarowania, niektórzy nie czekali na rozpoczęcie występu i udali się do domów. "Spóźniony zagrał parę piosenek, kasę zgarnął i tyle było go widać", "Ja już wyszłam przed Skolimem, bo organizacja była fatalna. Za dużo ludzi już wpuścili, że ledwo dało się oddychać" - grzmieli w sieci uczestnicy wydarzenia.
Uczestników koncertu wzburzył dodatkowo fakt, iż Skolim po zaśpiewaniu dwóch piosenek niezwłocznie opuścił scenę. Okazało się, że gwiazdor disco polo został ugryziony przez szerszenia i konieczna była pomoc lekarza. Niezadowoleni fani zaczęli nawet podejrzewać, że muzyk posiłkował się playbackiem, gdyż po jego zniknięciu ze sceny "głos dalej leciał". Później wyjaśniono, że głos, który słyszała publiczność, należał do innego członka zespołu. Po interwencji medycznej Skolim powrócił na scenę i dał ponadgodzinny koncert. Nie zapomniał podziękować też fanom, którzy pomimo opóźnienia i drobnych zakłóceń zaczekali na występ. "Dziękuję pięknie, Dobczyce" - napisał na InstaStories.