Wielkim marzeniem Renaty Przemyk było mieć dziecko poczęte z miłości. Ale gdy to okazało się niemożliwe, piosenkarka stwierdziła, że jest w stanie stworzyć dom dziecku, które jest już na świecie. Tym sposobem w 1998 roku, gdy miała 36 lat, adoptowała ośmiotygodniową Klarę. Po latach wyznała w książce, że procedura adopcyjna była przerażająca. "Gdyby rodzice biologiczni spełniali chociaż niewielką część warunków, jakie się stawia tym adopcyjnym, dzieci miałyby cudowne życie" - stwierdziła Renata Przemyk w książce Anity Sobczak "Sama. Rozmowy o samotnym macierzyństwie".
Renata Przemyk, autorka między innymi "Babę zesłał Bóg" nie mogła znaleźć partnera, z którym założyłaby rodzinę. A że nigdy nie pojawiała się publicznie z potencjalnymi kandydatami, niektórzy myśleli, że jest lesbijką. - Zdarzyło się, że po koncercie przyszły do mnie dziewczyny i namawiały, żebym zrobiła coming out, bo im by się to przydało. Wytłumaczyłam, że nie mogę być kimś innym, niż jestem, tylko dlatego, że komuś by to pomogło. Że popieram prawo każdego do życia według własnych pragnień, ja też żyję tak, jak czuję, jestem hetero - wyjawiła Przemyk kilka lat temu w "Vivie!". Teraz piosenkarka wróciła do wspomnień z czasów adopcji. Potwierdza, że osobie samotnej trudniej jest przejść całą procedurę.
Wiele rozmów, długich testów i zaświadczeń. Do domu przyjechało dwoje psychologów. Moja mama - prosta kobieta - była zszokowana tym, w jaki sposób przeprowadzana była ta rozmowa. Wyglądało na to, że robią wszystko, żeby mnie zniechęcić, ale też zdyskredytować
- wspomina w nowej książce Renata Przemyk.
Fakt, że jest znaną artystką, wcale nie pomagał. W tym wypadku nie było mowy o taryfie ulgowej. "Raczej był to argument przeciwko. Psychologowie stwierdzili, że to będzie miało bardzo zły wpływ na dziecko, że mnie wiecznie nie będzie w domu. Przekonywałam ich, że jestem częściej w domu niż przeciętny rodzic pracujący w korporacji, którego nie ma od rana do wieczora. I daj Boże, jak jest w weekend. Dużo pracuję w domu. Kilka koncertów miesięcznie wystarcza mi na utrzymanie" - dodała w publikacji. Przy okazji zdradziła, że przez pierwszy rok życia Klary w ogóle zrezygnowała z pracy, bo była w komfortowej sytuacji finansowej. "Przez następne lata to były pojedyncze koncerty, po których zawsze wracałam na noc. Klarą zajmowały się przez ten krótki czas opiekunki, mama albo przyjaciółka" - wytłumaczyła. W wychowywaniu córki starała się nie popełniać błędów swoich rodziców. Przyszedł czas, że wróciła do randek. Dziś jest w szczęśliwym związku, ale po drodze zaliczyła kilka porażek. Jeden z jej mężczyzn chciał wychowywać Klarę, gdy ta była nastolatką. To się nie udało. "Te związki nie trwały bardzo długo, trzy i pięć lat. Żaden z tych panów nie nadawał się również na ojca. To ja miałam lekcję do odrobienia, nie ona. Dopiero teraz Klara, już dorosła kobieta, lat 21, mówi: 'Fajny ten nasz Michał'. Przyjaźnią się. Obie możemy na niego liczyć w każdej sytuacji. Klara ma lepszy radar. 'Ale ty wiesz, że ja nie będę mówiła do niego »tato«?'. 'Spoko' - mówię.