Choć trudno w to uwierzyć, Robert Gawliński powoli zbliża się do wieku emerytalnego. Lider Wilków jest przezorny i już planuje, jak spędzi jesień życia. W przeciwieństwie do wielu kolegów z branży nie zamierza narzekać na wysokość świadczenia, tylko wziąć sprawy w swoje ręce. Wokalista chce połączyć pracę z przyjemnością. Co konkretnie zamierza?
Robert Gawliński od kilku lat jest właścicielem domu w Grecji. Piosenkarz i jego żona kupili willę w czasie pandemii. Jest to nie tylko miejsce odpoczynku, ale przynosząca dochody inwestycja. Małżeństwo, kiedy akurat nie wypoczywa na Peloponezie, wynajmuje nieruchomość turystom. Za tydzień w greckim domu Gawlińskich trzeba słono zapłacić. Taka przyjemność to bowiem koszt rzędu około 13 tysięcy złotych. To właśnie biznesem związanym z turystyką lider Wilków zamierza zająć się na emeryturze.
Chcemy z Monią rozkręcić mały biznes w Grecji. Na razie wynajmujemy swój dom na wakacje, żeby zobaczyć, jakie są oczekiwania gości, nauczyć się organizacji takiej pracy. To fajne wyzwanie, coś zupełnie nowego - zdradził "Faktowi".
Robert Gawliński doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że wysokość świadczenia, które otrzyma z ZUS, może być rozczarowująca. "Wiadomo, jak wyglądają emerytury w Polsce, więc trzeba mieć coś, co będzie ci dawało godne życie, jak już przestaniemy grać koncerty. Najlepsza praca to taka, która daje przyjemność. Na razie to oczywiście koncerty, ale myślę, że stworzenie komuś warunków do odpoczynku, dobrej zabawy, pięknych wspomnień z wakacji, może dawać olbrzymią satysfakcję" - powiedziała żona wokalisty we wspomnianym wywiadzie. "Wielu artystów nie myśli o tym, że nie da się grać koncertów do końca życia. Ja na starość zamierzam siedzieć pod oliwką, sączyć zimne greckie wino i maczając chleb w oliwie, patrzeć na morze" - dodał lider Wilków.