• Link został skopiowany

Kierwiński zbadał się alkomatem. Teraz zdradza kulisy wizyty na komendzie [PLOTEK EXCLUSIVE]

Marcin Kierwiński szef MSWiA przemawiał 4 maja z okazji Dnia Strażaka. Nie byłoby w tym prawdopodobnie nic dziwnego, gdyby nie oskarżenia o bycie pod wpływem alkoholu. Dlaczego pojechał na komendę i ile czasu zajęło mu przemieszczenie się? Zdradził to w rozmowie z nami.
Marcin Kierwiński
Marcin Kierwiński; Fot. Tomasz Jastrzebowski/REPORTER/ East News

W sobotę 4 maja media społecznościowe obiegło nagranie z wystąpienia szefa MSWiA Marcina Kierwińskiego, które przez media zostało określone "nietypowym". Część komentatorów  zaczęła spekulować, że szef resortu mógł znajdować się pod wpływem alkoholu podczas przemówienia, na którym znajdowało się ok. 150 osób. Wśród nich byli politycy PiS-u. "Wstyd i kompromitacja" - ocenił krótko poseł PiS Krzysztof Uściński, "Tak wygląda szacunek obecnie rządzących do funkcjonariuszy Państwowej Straży Pożarnej i instytucji państwa" - zaznaczył były minister środowiska w rządzie PiS Michał Woś. Minister szybko odciął się jednak od stawianych mu "zarzutów" i po wystąpieniu udał się na Komendę Rejonową, gdzie przeprowadzone zostało badanie alkomatem. Jego wynik opublikował w sieci. Zero promili w wydychanym powietrzu nie przekonało jednak części społeczeństwa. 

Zobacz wideo Przemówienie Marcina Kierwińskiego na obchodach Dnia Strażaka

Szef MSWiA "chciał być transparentny". Mówi o politykach poprzedniej władzy, którzy "chcieli zrobić sensację polityczną"

Zaczęły pojawiać się domysły i insynuacje, jakoby szef resortu miał sobie coś do zarzucenia. W końcu gdyby nie miał, to nie musiałby tłumaczyć się, pokazywać wyników badania i zostałby przy swojej wersji, o której mówił dziennikarzom po wystąpieniu, że był to "błąd techniki", który "się zdarza". Nasza reporterka Karolina Sobocińska zapytała Marcina Kierwińskiego, dlaczego zdecydował się pojechać na komendę.

Chciałem być transparentny. Zrobiłem to, co moim zdaniem zrobić należało. Sytuacja jest dla mnie przykra i absurdalna. Gdy człowiek nie ma żadnych powodów, aby tego typu badanie robić i nie ma żadnych zewnętrznych czynników, to przecież tego typu badania nie robi. Tutaj pojawiły się te czynniki zewnętrzne: kłamstwa, oszczerstwa, głównie polityków, głównie związanych z poprzednią opcją władzy, którzy chcieli na tym robić sensację polityczną. Sensację całkowicie nieuzasadnioną, nieprawdziwą, kłamliwą, bezczelną i bardzo niskiego poziomu

- podkreślił w rozmowie z nami szef resortu.

Tego typu przepychanki to jednak żadna nowość na polskiej arenie politycznej. Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, Marcin Kierwiński w rozmowie z nami podkreślił, że zaraz po swoim wystąpieniu udał się na Piknik Strażacki oraz odpowiadał na pytania dziennikarzy. Łącznie miało mu to zająć godzinę. Zaraz po wydarzeniu z kolei, o godzinie 14.35, udał się na komendę, by zrobić badanie alkomatem.

Proszę pamiętać, że jeszcze po uroczystościach byłem razem z m.in. Komendantem Głównym i Komendantem Garnizonu Stołecznego na Pikniku Strażackim, bo jest tam formacja podległa pod MSWiA oraz byłem dostępny dla dziennikarzy. Udzielałem wypowiedzi zaraz bezpośrednio po zakończeniu tych uroczystości przez 15-20 minut. Spotykałem się tam również z warszawiakami, z rodzinami osób, które przyjechały na promocję swoich bliskich, robiłem sobie zdjęcia. Jak wyjechałem z pikniku, po około godzinie, a to była godzina 14.35, pojechałem na policję, aby owe badanie zrobić. Wynik opublikowałem

- podkreślił.

By rozwiać wszelkie wątpliwości, szef MSWiA jednak stanowczo zaprzecza, by miał w tym czasie korzystać z jakiejkolwiek pomocy. Na pytania o takową, z jego ust pada krótkie i bezdyskusyjne - Nie, nie byłem pod opieką ratowników medycznych i nie, nie brałem glukozy. 

Komentujący mówią A, Hołownia mówi B. Kierwiński: Mam nadzieję, że organizatorzy sprawdzą, co się wydarzyło

Marcin Kierwiński w rozmowie z nami nie krył, że nie ma pojęcia, co się wydarzyło podczas jego wystąpienia. Podkreśla, że nie jest specjalistą od dźwięku. Internauci zwrócili jednak uwagę na to, że podczas wystąpienia Marszałka Sejmu Szymona Hołowni i byłego premiera Waldemara Pawlaka, którzy wygłaszali swoje mowy odpowiednio przed i po Marcinie Kierwińskim, problemów technicznych nie było.

Do sprawy odniósł się Szymon Hołownia, który powiedział Onetowi, że Kierwiński nie był pod wpływem substancji odurzających. - Rozmawiałem z ministrem Kierwińskim przed i po jego wystąpieniu, spędziliśmy obok siebie na trybunie dwie godziny. Pan minister z pewnością nie znajdował się pod wpływem alkoholu - zakomunikował. Szef MSWiA zaznaczył z kolei, że pogłos był na tyle duży, że pan premier Pawlak podczas przemówienia jedną ręką zatykał ucho. Wyraził również nadzieję, że organizatorzy sprawdzą, co się wydarzyło. A więcej zdjęć Marcina Kierwińskiego znajdziecie w naszej galerii na górze strony.

Mogę powiedzieć, że pogłos, który słyszałem, był bardzo, bardzo duży i przyznają to wszyscy przemawiający na tym wydarzeniu, z którymi rozmawiałem. Proszę zwrócić uwagę, że pan premier Pawlak podczas przemówienia jedną ręką zatykał ucho, jakby nie chciał, aby to sprzężenie zwrotne, ten opóźniony dźwięk do niego docierał. (...)  Mam nadzieję, że organizatorzy sprawdzą, co się wydarzyło. Ja ze swojej strony mogę odpowiadać za to, jak zareagowałem w tej sytuacji

- powiedział Marcin Kierwiński.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: