Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Kilka godzin po tym, jak Kamil Szymczak zabrał głos w sprawie wypadku samochodowego, w którym brał udział w Wielką Sobotę, milczenie przerwał drugi uczestnik kraksy. Chodzi o mężczyznę, który według uczestnika show TVN "Drag Me Out", miał celowo w niego wjechać. Ten przedstawia inną wersję wydarzeń. Na InstaStories całe zdarzenie nazywa próbą zatrzymania celebryty. Ponoć innej formy kontaktu z nim nie było. W tej sytuacji nie widział innego rozwiązania. "Informacyjnie. Kierowcą RS3 byłem ja. Kolizja polegała na tym, że przyhamowałem, a Kamil nie wyhamował. Nikomu nic się nie stało. Próba zatrzymania Kamila Szymczaka była konieczna, bo jest podejrzany o działania na szkodę @ten_fajny_management oraz innych spółek" - napisał Grzegorz Grata. Co ciekawe, mężczyzna jest prezesem zarządu w firmie Ten fajny management, z której usług korzystał dotychczas Szymczak.
Wygląda na to, że w show-biznesie jesteśmy właśnie świadkami kolejnej afery. Kamil Szymczak tuż po zdarzeniu napisał w internecie, że ma wrażenie, że o mało nie zginął. Obiecał, że wkrótce opublikuje nagranie ze zdarzenia. "Dla każdego z nas bezpieczna jazda to podstawa, uczymy tego, stosujemy na co dzień na drodze. Sytuacja była wyjątkowa, bo działania Kamila Szymczaka mogą spowodować straty dla innych ludzi, dlatego pozwoliłem sobie na tak wyjątkową formę zatrzymania" - usprawiedliwia się Grata. Teraz wszystko w rękach policji. Przed zwaśnionymi mężczyznami zeznania na komendzie. - Policjanci pouczyli kierowców. Mają złożyć zawiadomienia o uszkodzeniu pojazdów na Komisariacie Policji IV w Krakowie - informowali funkcjonariusze w rozmowie z Onetem.
Według ustaleń dziennikarzy groźny incydent z celebrytą miał miejsce 30 marca (sobota) ok. godz. 12:30 na ul. księcia Józefa na krakowskim Zwierzyńcu. Co jeszcze się okaże w tej sprawie? "Jest mi niedobrze, że człowiek, który był moim managerem, mógł się tak zachować. Jutro powiem więcej. Ten dzień to dla mnie za dużo" - napisał wieczorem uczestnik show TVN. Póki co celebryta udostępnił u siebie relację kobiety, która była świadkiem zdarzenia i zdjęcie zrobione tuż po wypadku. "Niech świat widzi, jaka jest prawda. Właściciel RS3 Grzegorz Grata, emocjonalnie, niestabilnie wyrażał się, próbował dostać się do środka auta właściciela samochodu Mercedes. Zatrzymywał ruch drogowy. Jeszcze raz powtarzam, wypadek mógł skończyć się tragicznie" - czytamy na InstaStories Kamila.