Szalona miłość, spełnione marzenia, a wraz z nimi — sukces, sława i uwielbienie fanów. Ale też cienie dzieciństwa i ból po niewyobrażalnej stracie. Niezwykle barwne życie Ewy Bem mogłoby posłużyć za scenariusz na film. Pierwsza Dama Jazzu, jak często się o niej mówi, może się poszczycić ogromnym talentem i niezrównanym, niezwykle charakterystycznym głosem. Nagrała kilkanaście płyt, współpracowała z największymi — Namysłowskim, Muniakiem, Jagodzińskim. Wielokrotnie zdobywała tytuł jazzowej wokalistki roku, a tytuły wielu wykonywanych przez nią piosenek — takich jak "Wyszłam za mąż, zaraz wracam", "Moje serce to jest muzyk" czy "Podaruj mi trochę słońca" — zna prawie każdy.
Niestety, niemal siedem lat temu los okrutnie doświadczył Ewę Bem. Tragiczna śmierć ukochanej córki sprawiła, że artystka postanowiła zakończyć karierę muzyczną. Ku radości fanów, jej decyzja nie była jednak ostateczna. Ewa Bem powróciła na scenę dzięki sile miłości — do muzyki, ale też do ukochanego mężczyzny, z którym od ponad czterech dekad tworzy zgodną i szczęśliwą parę.
Ewa Maria Bem przyszła na świat w Warszawie 23 lutego 1951 roku. Wychowała się w domu pełnym muzyki — ojciec jej i jej braci był pianistą, matka śpiewała jazz. Niestety, kiedy Ewa miała siedem lat, ojciec opuścił rodzinę. "Ojciec był pianistą. Miał styl, panie omdlewały na jego widok, a on nie pozostawał obojętny. Miałam siedem lat, gdy odszedł do innej kobiety. Tuż przed Wielkanocą, pamiętam doskonale, mama płakała w łazience. Napisałam do ojca karteczkę: 'Możesz mnie nie lubić, ale ja cię już nie kocham', i położyłam na podłodze. Wyobrażałam sobie, że ją zauważy, podniesie, przeczyta, Opamięta się i zostanie. A on przeszedł nad karteczką i zamknął za sobą drzwi" — wspominała artystka na łamach magazynu "Twój Styl". I dodawała, że jej mama rozpad rodziny przypłaciła depresją.
Odejście ojca znacznie pogorszyło sytuację materialną rodziny. "Mama łapała się wszystkiego, by zarobić na życie — sprzątała, szyła, szydełkowała. Robiła nawet na drutach filcowe i wełniane figurki. Pamiętam, że często przerabiała ubrania – ze starszego brata na młodszego albo swoje rzeczy na mnie" — wspominała w tym samym wywiadzie Ewa Bem. Niestety, ojciec zabrał ze sobą fortepian, na którym dotychczas dzieci, które po rodzicach odziedziczyły muzyczny talent, pobierały lekcje gry. Ale Ewa i jej bracia znaleźli inny sposób na realizację muzycznej pasji.
Śpiewaliśmy, ale absolutnie nie braliśmy za to pieniędzy. Prowodyrem był tu zawsze mój starszy brat Aleksander, z całej naszej muzykalnej trójki bezwzględnie najzdolniejszy, miał też umiejętności przywódcze. I to on nas (mnie i młodszego brata Jarka) organizował w głosy. Wystarczyło, że rzucił jakieś hasło, na przykład: "Beatlesi". I jeśli wypadło to akurat w tramwaju, śpiewaliśmy w tramwaju. Stawaliśmy sobie z boczku i coś tam improwizowaliśmy. Może nie na cały głos, jak jakieś łobuzy, obiboki, ale cichutko, bez narzucania się innym. Na ulicy, na podwórku czy w autobusie – to nie miało znaczenia
— wyznała Ewa Bem w wywiadzie dla magazynu "Zwierciadło", dementując plotki, jakoby jako dziecko śpiewem zarabiała wraz z braćmi na życie.
"Dorosłą" karierę artystyczną Ewa Bem zaczęła w 1969 roku w Grupie Bluesowej Stodoła, w której skład wchodzili między innymi Halina Szemplińska — założycielka i inicjatorka — Janusz Drozdowski, Ryszard Sułek, Jerzy Pawełko, Tomasz Szachowski, Włodzimierz Kruszyński i Cezary Ziółkowski. Rok później zadebiutowała jako solistka z kwartetem Zbigniewa Seiferta. Wkrótce potem kontynuację znalazła rozpoczęta w dzieciństwie współpraca bratersko-siostrzanego tercetu. Wraz z Aleksandrem Bemem i Andrzejem Ibekiem Ewa współtworzyła zespół Bemibek, który później przerodził się w grupę Bemibem. Muzycy odnosili liczne sukcesy, wystąpili m.in. na warszawskim Jazz Jamboree w 1971 roku. Z zespołem Ewa Bem wypromowała takie hity jak: "Kolorowe lato", "Sprzedaj mnie wiatrowi" czy "Podaruj mi trochę słońca". Wkrótce jednak wokalistka zdecydowała, że przyszedł czas na to, aby samodzielnie rozwinąć skrzydła.
Kariera solowa Ewy Bem szybko nabrała rozpędu. W latach 70. i 80. jej hity, takie jak "Żyj kolorowo", "Miłość to wielki skarb" czy "Wyszłam za mąż, zaraz wracam" podbijały listy przebojów i domowe prywatki, a zachwyt fanów szedł w parze z uznaniem krytyki i środowiska muzycznego. Ewa Bem może się poszczycić współpracą z prawdziwymi gigantami jazzu — Andrzejem Jagodzińskim, Markiem Blizińskim czy Janem Ptaszynem Wróblewskim. Wkrótce potem, Pierwsza Dama Polskiego Jazzu, jak zaczęto ją nazywać, wyruszyła na podbój świata. Koncertowała m.in. na Kubie, w Stanach Zjednoczonych, w Indiach oraz w krajach skandynawskich.
Wiele działo się też w życiu prywatnym Ewy Bem. Jej małżeństwo z basistą, Tadeuszem Gogoszem nie przetrwało próby czasu, ale jego owocem była córka, Pamela. Krótko po rozwodzie artystkę znowu trafiła strzała Amora. Jej wybranek — Ryszard Sibilski, którego pieszczotliwie nazywa Dindi — skradł serce nie tylko jej, ale i kilkuletniej córeczki.
Nie wiem, czym skradł serce Pameli, ale myślę, że z Melusią zrobił to samo, co ze mną — uśmiechnął się tymi niebieskimi radosnymi oczami i od razu wylądowała mu na kolanach
— wspominała Ewa Bem w wywiadzie dla magazynu "Pani". Para wspólnie doczekała się córki Gabrysi, ale na ślub zdecydowali się dopiero po 14. latach znajomości. Ewa Bem i Ryszard Sibilski od wielu lat stanowią przykład zgodnego, kochającego się małżeństwa. Mężczyzna stał się ojcem także dla Pameli — wspierał ją w walce z anoreksją, zaraził pasją do dziennikarstwa, służył dobrą radą i słowem, poprowadził do ołtarza, cieszył się z wnuczki. Rysą na szczęściu Ewy Bem była jednak walka z nadwagą i otyłością — szczególnie że zmagania często stanowiły pożywkę dla mediów. Ciągłe efekty jojo i okrutne komentarze doprowadziły artystkę na skraj załamania. "Świat nie lubi ludzi tęgich. Wybaczy pijakowi, oprawcy, zabójcy, głupcowi, złodziejowi. Ale kiedy ktoś jest za gruby, zawsze mu się to wypomni. W moim przypadku odchudzanie się powiodło, choć było bardzo ciężko. Nie dość, że kosztowało masę ogromnych wyrzeczeń, to w dodatku musiałam wspomagać się farmakologicznie. Byłam na krawędzi depresji" — wyznała Ewa Bem.
W 2015 roku Ewę Bem dotknęła koszmarna tragedia. U spodziewającej się drugiego dziecka Pameli Bem-Niedziałek zdiagnozowano guza mózgu — groźnego glejaka. Aby poddać się leczeniu, kobieta musiała urodzić córkę w szóstym miesiącu ciąży. W obliczu choroby córki Ewa Bem starała się zachować optymizm i nadzieję. "Staramy się cieszyć chwilą i żyć tak, jakby tej choroby nie było. Wszystkie dobre serdeczne moce, przybywajcie. Melunia was potrzebuje" — apelowała wówczas artystka. Niestety, wszystko na nic — Pamela Bem-Niedziałek zmarła pod koniec września 2017 roku.
Jak wyznała Ewa Bem, choroba i śmierć córki zdruzgotały ją psychicznie. "Przez dwa lata jej choroby i następne cztery funkcjonowałam tylko dzięki lekom. Dindi walczył o to, żebym nie zwariowała. [...] Mój mąż jest najbardziej troskliwym mężczyzną, jakiego znam" — wspominała w wywiadzie dla "Pani". To właśnie dzięki wsparciu męża, a także sile, którą znalazła w miłości do muzyki, Ewa Bem zdecydowała się reaktywować karierę, którą po śmierci córki postanowiła definitywnie zakończyć.
- Do niedawna jakikolwiek powrót na scenę był poza moim myśleniem. W tej chwili już tak nie jest. Zaczynam powoli odczuwać chęć pobycia na scenie, zaśpiewania i posłuchania muzyków. Dziś tym wszystkim, którzy oczekują, że ja jeszcze coś zaśpiewam, mogę powiedzieć, że jakieś światełko w jakimś tunelu się zapaliło! — wyznała Ewa Bem w wywiadzie dla Onetu. Dodała też wówczas, że pomimo zakończenia kariery odczuwa potrzebę kontaktu z publicznością. - Nie braw, wyjazdów, których nienawidzę. Ale czuję potrzebę pobycia na scenie, zaśpiewania czegoś, słuchania muzyków, tego połączenia ludzi. Czegoś takiego nigdzie indziej się nie doświadczy — podkreśliła artystka.
Ewa Bem powrót na scenę muzyczną ogłosiła 5 czerwca 2021 w programie "Dzień dobry TVN". A 31 lipca tego samego roku, podczas Ladies ’Jazz Festival w Gdyni obchodziła 50-lecie pracy artystycznej.