21 lutego do mediów dotarły smutne informacje o śmierci Tomasza Komendy. Mężczyzna niesłusznie skazany, spędził w więzieniu 18 lat. Zmarł w wieku 47 lat. Zmagał się z nowotworem płuc. Teraz głos zabrała lekarka, która się nim opiekowała. Wyznała, że niezwykle dzielnie radził sobie z chorobą.
Adrianna Sobol stwierdziła, że traumatyczne przeżycia mogły mieć wpływ na rozwój choroby. Psychoonkolożka w rozmowie z "Faktem" podkreśliła jednak, że czynników jest więcej. - Tomasz wyjątkowo został naznaczony trudnymi sytuacjami, które bez dwóch zdań wpłynęły na jego zdrowie, życie i relacje. Był w stresującej sytuacji, zamknięty tyle lat, choć niewinny. Odczuwał stres, ale były też papierosy i kiepskie warunki bytowe - powiedziała. Lekarka dodała jednak, że nie chce w tej sprawie wydawać jednoznacznych wyroków. - Jestem daleka od tego, żeby wyrokować i mówić, że przez to Tomasz miał raka. Nie chcę, by którykolwiek z pacjentów, który to będzie czytał, pomyślał, że jest winny swojej choroby. Jak powiedział ksiądz Kaczkowski, choroba jest zwyczajnym zrządzeniem losu, nie wybiera. Niemniej jednak trudne warunki i niezdrowy styl życia, w którym funkcjonujemy, na pewno zwiększają ryzyko - podkreśliła Adrianna Sobol.
Psychoonkolożkę obowiązuje tajemnica lekarska, dlatego nie mogła omówić szczegółów leczenia Tomasza Komendy. Przyznała jednak, że był wyjątkowo dzielnym pacjentem. - To był mój pacjent, ale jedno mogę powiedzieć: był niezwykle dzielny w procesie leczenia i cieszę się, że miałam możliwość go poznać. To jest smutne i to jest wielka niesprawiedliwość losu, że w momencie, kiedy wszystko mu się zaczęło układać, przyszła choroba i wszystko mu odebrała. Ta historia jest wzruszająca, ale też obrazuje, że czasem życie jest tak bardzo nie fair - dodała Adrianna Sobol w rozmowie z "Faktem".
Ceremonia pogrzebowa Tomasza Komendy odbędzie się w poniedziałek, 26 lutego w kaplicy na cmentarzu Psie Pole przy ulicy Kiełczowskiej, we Wrocławiu. Ostatnią wolą zmarłego było, żeby w pogrzebie nie uczestniczyły media. W tej sprawie głos zabrał jego brat, Gerard Komenda. "Poprosił, aby na pogrzeb nie przychodziły media. Powiedział, że nie chce, aby były tam kamery, żeby ktoś nagrywał i czerpał z tego zysk. Nie chciał kolejnej porcji cierpienia dla najbliższych. Jednocześnie prywatnie może przyjść każdy. Bardzo proszę o uszanowanie woli zmarłego" - powiedział Gerard Komenda w rozmowie z portalem salon24.pl.