Odkąd Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik znaleźli się w zakładach karnych, ich żony - Barbara Kamińska i Romualda Wąsik, brylują w prawicowych mediach. Pojawiały się także u boku prezydenta Andrzeja Dudy. Po wypuszczeniu mężów z więzienia od razu stały u ich boku. Dziennikarz TVN w "Fakty po faktach" postanowił zadrwić z ich wcześniejszych wypowiedzi.
Wtorkowe wydanie "Fakty po faktach", który to można oglądać codziennie na antenie TVN24 tuż po głównym wydaniu "Faktów", poprowadził Piotr Marciniak. Głównym tematem w mediach było oczywiście opuszczenie zakładów karnych przez skazanych Kamińskiego i Wąsika. Gośćmi programu byli: były prezesem Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Zoll oraz Monika Rosa z Koalicji Obywatelskiej i Krzysztof Ciecióra z Prawa i Sprawiedliwości. Największe emocje w rozmowie wzbudził poseł PiS, który stwierdził, że kolejna, trzecia już próba ułaskawienia tych samych posłów w tej samej sprawie wcale nie jest nadgorliwością prezydenta.
Dziennikarz zdecydowanie się zdenerwował. Nie tylko Wąsik i Kamiński zostali skazani w tzw. aferze gruntowej. Andrzej Duda nie zdecydował się jednak ułaskawić dwóch kolejnych byłych pracowników CBA, którzy także zostali skazani. Poseł stwierdził, że sądzi, iż będzie to kolejnym etapem, ale tym razem Marciniak postanowił ostro odpowiedzieć na te słowa.
Dlaczego prezydent ich nie ułaskawił? Dlatego, że prezydent mówił, że Kaminski to jego przyjaciel? Czy dlatego, że ich żony nie przyszły? Może nie mają żon albo może ich żony — powiem ironicznie — radzą sobie z odkręcaniem kaloryfera? Skąd ta różnica w traktowaniu?
Prezenter w mocnych słowach wypowiedział się o kobietach, nawiązując do słynnej wypowiedzi Romy Wąsik, która stwierdziła, że nie wie jak włączyć ogrzewanie w domu, bo zawsze robił to mąż. Sam poseł PiS postanowił odpowiedzieć krótko: "Przede wszystkim trzeba zgłosić wniosek. Ja nie wiem, czy ci panowie złożyli wniosek w tej sprawie".
Jeszcze niedawno prowadzący "Szkło kontaktowe" postanowili zakpić z Jarosława Kaczyńskiego. Z założonymi kapturami mówili o problemie z ludźmi właśnie z kapturami na głowie, którzy pojawiają się na na Żoliborzu. Chodziło oczywiście o wypowiedź prezesa PiS, który skarżył się na "grupy młodych, zakapturzonych ludzi". A policja zamiast łapać takie osoby, zajmuje się politykami PiSu. Chwilę później poseł Piotr Gliński, który stał za Kaczyńskim, zdjął kaptur z głowy.