Ewa Minge to z całą pewnością jedna z tych kobiet, które nie boją się mówić tego, co myślą. Projektantka regularnie publikuje w mediach społecznościowych coraz to nowsze treści i informuje w ten sposób, jakie ma spojrzenie na daną sytuację. Angażuje się zarówno w tematy trudne, jak i te bardziej błahe. Tym razem miłośniczka mody wzięła w obronę Szymona Hołownię, który niedawno został nowym marszałkiem Rzeczypospolitej. Pokusiła się na naprawdę obszerny post.
Na instagramowym koncie Ewy Minge pojawił się wpis na temat Szymona Hołowni. Niemal natychmiast został on zasypany ogromną liczbą lajków i komentarzy. Wszystko za sprawą opisu, który zamieściła projektantka. Odniosła się w nim do wszystkich osób, które krytykują Szymona Hołownię i twierdzą, że nie nadaje się na powierzone mu stanowisko.
Tego nie da się już czytać, słuchać i oglądać. Ilu jeszcze znających mniej lub bardziej ludzi Szymona Hołownię opowie swoją wersję anegdotki z jego przeszłości? Ile prześmiewczych fotografii, dowcipów z dziurawego rękawa się posypie? Nie wiem, czy to usilna potrzeba zaistnienia i odpalenia grzałki "znam marszałka" czy próba obniżenia jego wartości w tej roli. Nie znam człowieka prywatnie i nie piłam z nim kawki w żadnym programie, ale dajcie mu żyć - napisała Ewa Minge na Instagramie.
Projektantka otwarcie napisała, że jej zdaniem takie zachowanie jest nie na miejscu. Stwierdziła, że każdy zasługuje na danie mu szansy. Zdaniem Minge Hołownia może być dobrym marszałkiem. Absolutnie nie przekreśla go rozrywkowa kariera. Większości społeczeństwa zapadł on w pamięć głównie za sprawą prowadzenia hitu telewizji TVN - "Mam talent!".
Dajcie błysnąć lub się wywrócić, aby były świeże, aktualne powody do eksponowania jego wizerunku. Jeszcze chwila i z obrad Sejmu uczynicie państwo kabaret tylko dlatego, że człowiek związany lata z mediami jemu przewodzi. Przypomnę tylko jaki cyrk medialny rozgrywał się na Ukrainie kiedy komik doszedł do władzy… Nie życzę nam wojny, choć politycznie jesteśmy we własnej domowej od długiego czasu . Szkoda, że jej ofiarą staje się z obu stron ten sam człowiek. Jedni kpią, bo nie ich a drudzy, bo ich - dodała Ewa Minge.