Edward Miszczak miał był złotym strzałem dla Polsatu i przenieść na nowy grunt wieloletnie doświadczenie i sukcesy, które osiągał w TVN. Po premierze jesiennej ramówki okazało się, że nowy dyrektor wprowadził sporo zmian, które niekoniecznie spodobały się widzom. Programy "Twoja twarz brzmi znajomo" czy "Nasz nowy dom" straciły na oglądalności. Z kolei nowe formaty jak "Temptation Island Polska", "Doda. Dream Show" i "The Real Housewives. Żony Warszawy" nie stały się hitami stacji. O ocenę decyzji Miszczaka poprosiliśmy Agatę Młynarską, która przez lata była w Polsacie szefową zespołu nowych projektów.
Agata Młynarska analitycznie podeszła do kwestii - jak twierdzą niektórzy - porażek nowego dyrektora. Dziennikarka podkreśliła, że decyzje w przypadku ramówki nie są jednoosobowe, a omawianie wyników oglądalności to kwestia bardzo złożona. "Przede wszystkim nie ma jednoosobowej odpowiedzialności w podejmowaniu decyzji dotyczących ramówki. Zwłaszcza w prywatnych stacjach".
- Pan Edward Miszczak ma w zespole doświadczonych ludzi. Znają Polsat i wiedzą, na czym polega ryzyko wprowadzania nowości. Na pewno nie chcieliby, żeby komukolwiek się coś nie udało (...). Ułożenie ramówki to nie jest widzimisię szefa, tylko wynik pewnych kalkulacji. Widzowie oceniają, czy podoba im się program, czy nie, czy prowadzący jest fajny, czy nie i to jest bardzo ważne, ale szefowie mają w każdym paśmie emisji programu, o czym widz już nie wie, postawione różne cele, także finansowe. Nie wiem, bo teraz się tym nie zajmuję, jakie były wyniki w roku ubiegłym w paśmie, w którym emitowano "The Real Housewives. Żony Warszawy"? Ile to pasmo zarobiło? Być może właśnie, choć oglądalność była słaba, pasmo jednak na siebie zarobiło. Może ten program spełnił się też w innych miejscach, np. w social mediach, które nie były mocną stroną Polsatu. Nie wiem. To wymaga analizy i wyliczeń. Od tego właśnie jest zespół programowy - mówi Młynarska.
- Niestety nie da się ukryć, że wyniki oglądalności są niższe, ale to też rozkłada się w kontekście niższych oglądalności, które w ogóle ma telewizja. To jest trend, który dotyczy wszystkich stacji. Warto też przy ocenie wyników oglądalności wziąć pod uwagę, co dzieje się w danym dniu. Inne są nawyki oglądania w piątek, sobotę, a inaczej w niedzielę. Nie można np. powiedzieć, że zwolnienie Kasi Skrzyneckiej z programu "Twoja Twarz Brzmi Znajomo" przez dyrektora Miszczaka i zatrudnienie kogoś innego było ewidentnym błędem. Niestety nikt z nas tego nie wie. My możemy powiedzieć, że wygląda na to, że ta decyzja nie została najlepiej przyjęta przez widzów. Jak wiemy, przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka, a tym bardziej - widza. Ale z drugiej strony widz pragnie zmian, chce być zaskakiwany. Jest to sprzeczne, ale tak jest, i dlatego jest to tak trudne - ocenia w rozmowie z Plotkiem Agata Młynarska.
Dziennikarka zwróciła też uwagę, że programy odświeżone decyzjami dyrektora Miszczaka wciąż cieszą się sporą oglądalnością. Co do nowych formatów, przypomniała, że wraz z Niną Terentiew też zaliczała wpadki.
- Nie zgadzam się, że w przypadku takiego programu jak "Twoja twarz brzmi znajomo" dyrektor Miszczak nie odniósł sukcesu. Przede wszystkim, to nie jest program stworzony przez niego. To sukces Niny Terentiew. Ona również wprowadzała w nim wiele zmian, różnie przyjmowanych przez widzów. Zmiany, które wprowadził dyrektor Miszczak, pokazały, że program jednak dalej jest oglądany. Owszem, może zaliczył "gorsze chwile", ale na to ma wpływ wszystko - skład uczestników, repertuar, aranżacje, chemia między jurorami, prowadzący, nastrój widzów dyktowany tym, co dzieje się w Polsce i na świecie oraz tym, co o tej samej porze daje konkurencja. Trzeba natomiast przyglądać się tendencji programu, bo jeśli będzie spadać oglądalność, być może nadchodzi czas na zmianę. Podobnie program "Nasz nowy dom", który prowadziła Kasia Dowbor. Ma mniejszą oglądalność, ale nie wiemy, jaką oglądalność by miał z Kasią. To nie jest tak, że osoba, która prowadzi, gwarantuje na 100 proc., że format będzie miał takie same wyniki (...). Wprowadzenie nowych formatów jest zawsze dużym ryzykiem. Kiedy ja i pani Terentiew przyszłyśmy do stacji i zaczęłyśmy dokonywać zmian, też ponosiłyśmy porażki. Mamy ich na koncie całkiem sporą listę. (...). Jednym z takich programów był np. "Strzał w dziesiątkę" z Cezarym Pazurą. Znakomity teleturniej. Wielki hit w Stanach, który rekomendowałam w stacji po powrocie z targów telewizyjnych w Cannes. Pani Nina Terentiew namówiła Cezarego Pazurę do prowadzenia tego teleturnieju. Był wymarzonym gospodarzem programu. Niestety, widzowie Polsatu, mimo ukochanego przez nich Czarka z '"13 posterunku", nie "kupili" programu, i zszedł po pierwszym sezonie - tłumaczy Młynarska.
- Tak samo jak uroczy program dla zakochanych par "On i ona", który prowadziłam z Krzysztofem Ibiszem. Nie mieliśmy szczęścia, program miał premierę w dniu katastrofy smoleńskiej. Nikt już po tym, co się wydarzyło, nie chciał oglądać lekkiej rozrywki. Nic wtedy nie szło, chociaż to był dobry program - podkreśliła Agata Młynarska.
Według Agaty Młynarskiej decyzje, które podejmuje Edward Miszczak, należą do niezwykle trudnych, ponieważ widz Polsatu jest wymagający i ma swoją specyfikę. Przywołała przykład serialu "Świat według Kiepskich", który przez lata cieszył się popularnością, a ostatecznie zakończył swój byt antenowy. Młynarska widzi już następcę popularnego sitcomu. - Widz w Polsacie, czego ja się też nauczyłam jako szef nowych projektów, wbrew pozorom jest bardzo trudny, wymagający i ma swoje ulubione programy. Nie lubi zmian. Najlepszym przykładem jest "Świat według Kiepskich". Trudna była decyzja o zdjęciu tego serialu. W tej chwili adaptuje się powoli moim zdaniem fantastyczny serial, być może będzie następcą "Kiepskich", "Teściowie". Zaliczył wpadkę z oglądalnością w dniu wyborów, ale to nie oznacza, że to jest klapa i aktorzy są źli - mówi.
- Serial "M jak miłość" w TVP2 też nie miał początkowo powodzenia, proszę zapytać Ninę Terentiew. W pierwszych emisjach nie miał oglądalności, a potem stał się świętem Polaków, bo pani Nina zdecydowała zmianę pasma emisji serialu i cierpliwie czekała. Dała mu szansę. Być może jest tak, że teraz, zwłaszcza w telewizjach prywatnych, cierpliwość się kurczy, bo odpływają pieniądze. I odpływa też widz. Konkurencja i oczekiwania są ogromne. Mam takie poczucie, że z panią Terentiew miałyśmy trochę więcej czasu, chociaż też czułyśmy, jak zegar tyka. Zasada jest jedna - jeśli coś jest dobre, to lepiej tego nie zmieniać. Ale ambitny dyrektor chce szybkich zmian, żeby było widać jego obecność. Robi więc ruchy, które są spektakularne, ale fundamentalnie nie mają aż takiego wpływu na program. Gdy odeszłam z Dorotą Wellman z "Pytania na śniadanie", słyszałyśmy, że to jest koniec programu. Z tego, co widzę, to nadal sobie nieźle radzi - stwierdziła Agata Młynarska w rozmowie z Plotkiem.
Agata Młynarska podkreśliła także, że trudno mówić o zawodowym wypaleniu Edwarda Miszczaka. Według niej przekaz medialny o rzekomych porażkach dyrektora jest na wyrost. Zdarzyły się wpadki, ale nie można mówić o klęsce. Dziennikarka podkreśliła, że to wytrawny gracz, który łatwo się nie podda.
Nie postrzegam tego, co się wydarzyło w Polsacie, jako klęski pana Miszczaka. To nieprofesjonalna ocena. (...) To tak jakby oczekiwać od Igi Świątek, żeby zawsze wygrywała. Wiadomo, że to jest niemożliwe. Mówienie, że Miszczak się skończył, wypalił... To jest raczej pytanie do niego lub jego psychologa, jeśli z takim pracuje (co, tak na marginesie, polecam każdemu szefowi, warto wziąć przykład z Igi). Pan Miszczak jest hazardowym graczem telewizyjnym. Jego bardzo podnieca ta gra. On to lubi i łatwo nie daje za wygraną. Choć przyznaję, że zapewne ma przed sobą trudne zadanie wobec bardzo wymagającej publiczności Polsatu i zarządu stacji - dodała Agata Młynarska.