Anna Przybylska zmarła 5 października 2014 roku. Aktorka miała troje dzieci - córkę Oliwię, która urodziła się w 2002 roku, oraz dwóch synów: Szymona, który przyszedł na świat w 2006 roku oraz pięć lat młodszego Jana. Aktorka, podobnie jak jej ojciec, zmarła na raka trzustki. Gwiazda "Złotopolskich" czy "Daleko od noszy" została pochowana w jego grobie.
Anna Przybylska straciła ojca, u którego, tak samo jak wiele lat później u niej, wykryto nowotwór trzustki. Aktorka bardzo przeżyła jego śmierć. Była świadoma, że tak jak on może zmagać się z rakiem, dlatego też regularnie się badała. Oprócz tego obiecała sobie zostać młodą mamą.
Mój tata był dużo starszy, gdy się urodziłam, miał 36 lat. Kiedy umarł, obiecałam sobie, że nigdy nie będę starą matką, bo nie dopuszczę do tego, by moje dziecko zostało kiedyś bez jednego z rodziców. Bo wiem, jakie to okropne, najgorsze, co może się przytrafić. Zostawia ślad w duszy na całe życie - mówiła na łamach "Vivy!".
Mimo że aktorka była pod ciągłą opieką lekarza, długo nie była świadoma, że w jej organizmie rozwija się nowotwór. Co więcej, bagatelizowała pierwsze symptomy choroby. Nim usłyszała diagnozę, narzekała na ciągłe zmęczenie, stany depresyjne i bóle żołądka. Tłumaczyła sobie, że winny jest tryb życia.
To wszystko daje się łatwo wytłumaczyć: wyczerpująca opieka nad gromadką dzieci, stres, obowiązki zawodowe. O tym, że depresja może być pierwszym objawem raka trzustki, nikt z bliskich Ani nie wie - czytamy w biografii aktorki "Ania".
Analogicznie tłumaczono to, że aktorka w ciągu trzech lat mocno schudła. Bliscy Przybylskiej wydawałoby się, że w racjonalny sposób wyjaśniali sobie to, że aktorka potrzebuje więcej odpoczynku. "Ona była zawsze tak niesamowicie aktywna, nie potrafiła usiedzieć w miejscu. A tu przyjeżdżam do niej po południu, patrzę, a Anka śpi. Wcześniej nigdy nie potrzebowała popołudniowej drzemki. Rozważałam różne wersje, może cukier jej skacze" - czytamy słowa mamy aktorki w biografii "Ania".
Gdy badania nic nie wykazywały, siostra Przybylskiej zorganizowała jej odpłatnie badania rezonansem magnetycznym. To właśnie Agnieszka Kubera pierwsza dowiedziała się o nowotworze Ani. "Zadzwoniłam i niby w żartach mówię do znajomej doktor: 'Ale jakby coś było, to mi powiedz'. Następnego dnia Ania zadzwoniła, żebym popilnowała dzieci, a sama pojechała na badania. Zanim wróciła, lekarka zdążyła do mnie zadzwonić: 'Tu coś jest - mówi - ale na razie się nie martw, bo jeśli nawet, to pewnie zmiana łagodna'. Na to wchodzi Ania: 'Wiesz co, doktor powiedziała, że tam nic nie ma'. Potem wróciłam do rozmowy z lekarzem: "Przecież nie powiem dziewczynie, która wsiada do auta, że ja już coś widzę". Wieczorem zadzwoniła, że musimy Ance załatwić wizytę u chirurga. Zrobili jej kolejne USG, ale cały czas obowiązywała wersja o zmianie łagodnej. Dopiero na stole operacyjnym okazało się co innego" - wspominała Kubera w rozmowie z "Urodą życia". Przypomnijmy, że aktorka pod koniec lipca 2013 roku w gdańskiej klinice przeszła operację usunięcia guza trzustki. Później leczyła się także w Szwajcarii.
Rak trzustki w przypadku Anny Przybylskiej ulokował się w miejscu, które długo go kryło. Dariusz Zadrożny - lekarz z Centrum Onkologii w Gdańsku, który prowadził leczenie aktorki - wyjaśniał po śmierci gwiazdy, że guz rozwinął się głęboko przy kręgosłupie, między głową a trzonem trzustki. Dlatego też symptomy choroby pojawiły się bardzo późno i utrudniły wykrycie nowotworu.
Warto w tym miejscu nadmienić, że nie bez przyczyny specjaliści uważają, że rak trzustki jest najbardziej podstępnym i trudnym w leczeniu nowotworem. Często jest mylony z innymi chorobami układu pokarmowego, przez co w większości przypadków wykrywa się go zbyt późno. "Zaledwie 10 do 20 proc. pacjentów kwalifikuje się do operacji, a i tak ryzyko nawrotu po zabiegu chirurgicznym jest duże" - mówi dr Leszek Kraj z Kliniki Onkologii WUM w rozmowie z serwisem MedExpress.pl.
Właściwą chorobę wykrywa się zwykle dopiero wtedy, gdy objawy stają się poważniejsze. Jak podaje serwis zdrowie.gazeta.pl, sygnały rozwijającego się nowotworu to m.in. "żółtaczka mechaniczna, promieniujące do pleców bóle w górnej części brzucha, zmniejszenie masy ciała, świąd skóry, a także występuje tzw. objaw Courvoisiera - wyczuwalny przez powłoki brzuszne, powiększony, ale niebolesny pęcherzyk żółciowy". Na tym nie koniec, bo o rozwijającym się nowotworze może także informować nagłe wystąpienie takich schorzeń jak cukrzyca, nietolerancja glukozy, ostre zapale trzustki, zakrzepica żył głębokich czy objawu Trousseau - wędrującego zakrzepowego zapalenia żył.
Podkreślamy jednak, że nigdy nie należy diagnozować się samodzielnie. Warto natomiast zrezygnować z używek, wprowadzić zdrową dietę, ale przede wszystkim regularnie się badać i robić USG jamy brzusznej. Więcej na temat raka trzustki, jego objawów, diagnostyki i leczenia przeczytacie TUTAJ oraz TUTAJ.