Meghan Markle i książę Harry pojawili się ostatnio na zbiórce pieniędzy zorganizowanej przez Kevina Costnera na rzecz charytatywnej organizacji One805 w Kalifornii. Para pokazała się razem na scenie i uhonorowała aktora nagrodą. Na nagraniu, które udostępniono w sieci, widać, że książę i księżna Sussex nie szczędzili sobie czułości i dotyku, co od razu podważyło wszelkie spekulacje na temat kryzysu w ich związku. W mediach aż huczy od jeszcze jednej plotki, która z pewnością rozjuszy rodzinę królewską. Krążą pogłoski, że Meghan Markle ma zaangażować się w politykę.
29 września zmarła 90-letnia Dianne Feinstein, demokratyczna senator z Kalifornii. W amerykańskich mediach od razu pojawiły się informacje, że to Meghan Markle może ją zastąpić. Według "Daily Mail" nazwisko księżnej Sussex pojawiło się na liście proponowanych następczyń Feinstein. Mówiono też o Oprah Winfrey, ale prezenterka w jednym z wywiadów wyraźnie zapowiedziała, że nie rozważa objęcia takiego stanowiska, nawet jeśli kiedyś się zwolni. Ostateczną decyzję, kto zastąpi Feinstein do końca jej kadencji - czyli stycznia 2025 roku - ma podjąć gubernator stanu Kalifornia Gavin Newsom. Informator magazynu "Daily Mail", związany z bliskim otoczeniem Newsoma, twierdzi, że szanse Markle są nikłe, ale biorąc pod uwagę szaleństwo amerykańskiej polityki w ostatnich latach, nie jest to całkowicie wykluczone. "Działy się bardziej szalone rzeczy" - podkreślił informator magazynu.
Newsom miał obiecać Feinstein, że na jej zastępstwo wybierze czarnoskórą kobietę. Markle od dawna interesuje się polityką i jest zaangażowana społecznie, o czym sama wspominała w zrealizowanym we współpracy z Netfliksem dokumencie. Żona księcia Harry'ego miała też zaprzyjaźnić się z Glorią Steinem, legendarną aktywistką feministyczną. Jak twierdzi przyjaciel Steinem w rozmowie z "Daily Mail", Markle bardzo wiele zyskała na tej znajomości, bo została przedstawiona kluczowym członkom partii demokratycznej. Co ciekawe Markle miała być już brana pod uwagę w wyborach do senatu USA w 2020 roku. Nawiązała wtedy kontakt z demokratami, a jej długofalowym celem działań miała być prezydentura. Czy to w ogóle możliwe? Jedno jest pewne, taki obrót sprawy z pewnością porządnie utarłby nos royalsom.