Robert Biedroń i Krzysztof Śmiszek już po ślubie! Polityk zaskoczył zdjęciami i postem na Instagramie. "Udzieliłem setek ślubów jako prezydent Słupska, ale pierwszy raz stanąłem po drugiej stronie. Po 23 latach w związku. To piękne uczucie, którym trzeba się dzielić. Dlatego powinniśmy zrobić wszystko, żeby dwie dorosłe osoby mogły doświadczyć ślubu gdy chcą. Bo miłość to miłość!" - napisał. Jak do tego doszło? Znamy szczegóły wydarzenia.
Nowina Roberta Biedronia i Krzysztofa Śmiszka choć radosna, mogła zaskoczyć wielu zarówno fanów, jak i przeciwników takiej uroczystości. W końcu nie jest tajemnicą, że śluby osób tej samej płci nie są w Polsce legalne. Okazuje się jednak, że ślub był symboliczny i zorganizowano go w trakcie spektaklu "Spartakus", który odbył się w ramach Kieleckiego Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego.
Sztukę wyreżyserował Jakub Skrzywanek, który ma na swoim koncie kilka głośnych spektakli, takich jak "Śmierć Jana Pawła II", "Mein Kampf" czy "Opowieści niemoralne". Tym razem postanowił zainscenizować reportaże Janusza Schwertnera. Przed spektaklem głos w sprawie występu i symbolicznego ślubu zabrał Krzysztof Śmiszek. W rozmowie z Onetem nie krył emocji.
"Jest lekkie poddenerwowanie i ekscytacja, ale też niestety smutek, że wciąż trzeba mówić o oczywistych sprawach, jak równość małżeńska. Naszym ślubem zwracamy się do rządzących, bo Polakom nie trzeba tłumaczyć oczywistości, większość opowiada się za prawem do formalizacji związków jednopłciowych. Na razie nasze szczęście w Polsce możemy zalegalizować jedynie na scenie, a nie w kraju, który tworzymy" - powiedział.
Polityk dodał również, że wierzy w sztukę, która zmienia rzeczywistość. "Nikt nie powinien się już bać. Wiele projektów o związkach partnerskich przypadało przez tchórzostwo polityków" - podkreślił. Krzysztof Śmiszek nie obawia się też krytyki. "Od lat jestem już bohaterem "Wiadomości" TVP, więc nie przeraża mnie wizja, że po naszym ślubie mogę ponownie się tam pojawić. Spotykam widzów tych mediów, prowadząc teraz swoją kampanię, i wiem jedno: wielu z nich ogląda TVP, ale zachowuje swój rozum, co pokazują badania opinii publicznej. Dlatego jestem pewien, że temat praw osób LGBT+ wkrótce wyjdzie poza polityczny spór" - powiedział Onetowi.
Jednocześnie Krzysztof Śmiszek nie chciał ujawnić okoliczności ich dołączenia do spektaklu. Podkreślił jednak, że nie ma lepszego lub gorszego momentu, by walczyć o swoje prawa. Czy chodzi o nadchodzące wybory? Dla niego to okazja, by przypomnieć o prawach osób LGBT+. "Tego typu zarzut w przypadku mnie i Roberta jest nietrafiony, bo od 20 lat całym naszym wspólnym życiem świadczyliśmy, że chcemy jednego: normalności i równości" - powiedział polityk.