Chociaż przez Budkę Suflera przewinęło się wielu utalentowanych wokalistów, to właśnie współzałożyciel zespołu Krzysztof Cugowski zyskał największą rozpoznawalność. Przez lata był twarzą grupy, tworząc razem z nią największe hity. To właśnie jego głos można usłyszeć na najlepiej sprzedającym się albumie - "Nic nie boli tak jak życie". Artysta na polskiej scenie muzycznej jest już ponad pół wieku i wcale nie zamierza z niej schodzić. Jak się okazuje, wpływ na to ma nie tylko ogromna pasja, ale i niesatysfakcjonująca go emerytura.
Wokalista z Budką Suflera rozstał się w 2014 roku, a trzy lata później oficjalnie przeszedł na emeryturę. Wówczas ZUS wyliczył mu świadczenie w wysokości zaledwie 600 złotych. "Super Express" tłumaczył to bardzo małymi składkami, które Cugowski płacił przez lata działalności artystycznej. Miały one wynosić 14 groszy miesięcznie.
Problem w tym, że w czasach PRL-u w zasadzie nie było zawodu muzyka. Nie mieliśmy etatów, dostawaliśmy jedynie umowy zlecenie na koncert lub na trasę. Żeby uściślić - nie skarżę się i do nikogo nie mam pretensji. Taki jest system i tyle. Oczywiście, że nie będę z tego żył. Wciąż będę pracować, koncertować. Dam sobie radę. Ale mam kolegów, niegdyś znanych muzyków, którzy za cały majątek mają kawalerkę, jeden wzmacniacz i gitarę. To przykre - tłumaczył.
Artysta wcale nie wydaje się zaskoczony wysokością swojej emerytury. W wywiadzie żartował nawet, że będzie musiał przez to występować do końca życia. "Nie dałbym rady przeżyć z tego, co ZUS jest mi łaskaw zapłacić, więc będę musiał śpiewać do śmierci jak Mieczysław Fogg" - mówił. Od tamtej rozmowy minęło jednak sześć lat, a świadczenia były wielokrotnie waloryzowane. Dziś może to być ponad 1700 złotych, a po ostatniej waloryzacji z lipca 2023 roku nawet dwa tysiące złotych. Więcej zdjęć legendarnego muzyka znajdziecie w galerii na górze strony.
W ostatnim czasie coraz więcej gwiazd otwarcie mówi o tym, na jakie kwoty mogą liczyć z ZUS-u. W wielu przypadkach wynika to z faktu, o którym wspominał Cugowski - artyści nie byli zatrudniani na umowach, które pozwalały na odprowadzanie składek. O swoich finansach wspominał ostatnio Rudi Schuberth. Muzyk co prawda zniknął z show-biznesu, ale wciąż pracuje. Razem z żoną prowadza gospodarstwo, bo jak wyznał, nie mógłby się utrzymać z emerytury. Kilka lat temu wynosiła ona 1200 złotych.
Na temat emerytury często głos zabiera także Maryla Rodowicz. Ikona polskiej sceny często podkreśla, że otrzymuje 1600 złotych, co doprowadziło ją do problemów finansowych w trakcie pandemii. Karol Strasburger w jednym z wywiadów wyznał, że świadczenia są tak niskie, że nie pozwoliłyby na normalne funkcjonowanie. Sam dostaje ok. 2000 zł. Natomiast Marek Piekarczyk otwarcie mówi o tym, że nie płaci składek. Gdyby nie wprowadzenie minimalnej kwoty, otrzymywałby zaledwie osiem złotych.