Karol Strasburger od kilkudziesięciu lat występuje w telewizji, nie tylko jako prowadzący program "Familiada", ale i aktor. W przeciwieństwie do niektórych sławnych osób, jak przyznał w rozmowie z Plotkiem, płacił składki do ZUS-u przez większość kariery. Mimo to nie może liczyć na kokosy. Wręcz przeciwnie. Ile wynosi jego emerytura? Plasuje się wśród najniższych wśród świadczeń.
Karol Strasburger nie zdradził konkretnej kwoty, którą zaoferował mu ZUS, jednak w rozmowie z Anną Goworek przyznał, że jego emerytura nie starczyłaby na godne życie. "Jest bardzo niska, tak jakby jej nie było, mimo wszystkich składek, które odprowadzałem, i mimo tego, że nie obciążyłem państwa w jakikolwiek sposób, np. leczeniem szpitalnym czy innymi dopłatami" - powiedział Plotkowi, dodając, że od lat leczy się prywatnie. Świadczenie Strasburgera jeszcze w ubiegłym roku nie sięgało nawet 2000 złotych. Prowadzący "Familiady" dodał także, że starał się zapewnić sobie i rodzinie lepszą przyszłość, dlatego przez jakiś czas płacił wyższe, dobrowolne składki, kiedy wiele lat temu weszły dopłaty do emerytur artystycznych. To jednak nie przełożyło się na wysokość emerytury, a później inicjatywa państwa została zlikwidowana.
Aktor przyznał, że nie wyżyłby, jeśli miałby nie pracować i pobierać jedynie świadczenie z ZUS-u. Tym bardziej teraz, kiedy w 2019 roku na świat przyszła jego córka. Karol Strasburger dba jednak o to, by mieć pieniądze na "czarną godzinę" i zapewnić rodzinie godną przyszłość. Jak przyznał, mimo odprowadzania składek od etatów w teatrze (gdzie pensja była niska, a składki wysokie w stosunku do zarobków), emerytura jego i aktorów teatralnych ma "mało wspólnego z godnością". "Gdyby ta emerytura pozostała moim jedynym dochodem, to wiadomo, że raczej żyć się z tego nie da (...) i współczuję wszystkim, którzy mają tylko taki, nawet niższy dochód. Ja miałbym wielkie kłopoty z przeżyciem i opłaceniem rachunków, nawet podstawowych" - powiedział Plotkowi.