• Link został skopiowany

Karol Strasburger szczerze o emeryturze: Bardzo niska, jakby jej nie było. Przyznał, że miałby kłopoty z przeżyciem i płaceniem rachunków [PLOTEK EXCLUSIVE]

"Gdyby ta emerytura pozostała moim jedynym dochodem, to wiadomo, że raczej z tego żyć się nie da". Karol Strasburger w rozmowie z Plotkiem odniósł się do problemu niskich emerytur, które dostają artyści w Polsce.
Karol Strasburger
P.Kibitlewski/ONS

Wiele zasłużonych i cenionych gwiazd polskiej sceny otrzymuje dziś śmiesznie niskie emerytury. Prawdopodobnie rekordzistą w tym zakresie jest Krzysztof Cugowski, który ma pobierać 570 złotych miesięcznie. Niewiele wyższe są emerytury Małgorzaty Potockiej, Alicji Majewskiej, Ryszarda Rynkowskiego czy Maryli Rodowicz.

Tymczasem Gertruda Uścińska, prezeska ZUS, podeszła do problemu niskich emerytur dla artystów lekceważąco, twierdząc, że ci są sami sobie winni. Tłumaczyła też, że problem wynika z faktu, że artyści najczęściej zawierają umowy o dzieło (przypominamy, że często nie mają innej możliwości). Nie przytaczając żadnych statystyk, w rozmowie z serwisem Money utrzymywała, że niektórzy ze środowiska artystycznego wcale nie wnoszą składek emerytalnych:

Generalnie można powiedzieć tak: trzeba płacić składki, by budować kapitał emerytalny. Zdarzają się przypadki, że takie osoby nie mają w ogóle składek emerytalnych na naszym koncie, a w debatach publicznych ostro podnoszą, że są bez uposażenia - wyjaśniała.

O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy zatem Karola Strasburgera, który, mimo że z show-biznesem związany jest już ponad 50 lat (debiutował w 1970 roku w serialu "Kolumbowie"), również nie może liczyć na godziwą emeryturę. Gospodarz "Familiady" nie ukrywa wszak, że jego emerytura nie przekracza dwóch tysięcy, choć składki sumiennie odprowadzał całe życie, a nawet dopłacał więcej niż powinien, mając nadzieję, że przyniesie to korzyść w przyszłości.

Karol Strasburger: Skandal! Tak być nie powinno

Karol Strasburger w rozmowie z nami odnosił się do kwestii, o której wspominała Gertruda Uścińska. Bronił przy tym kolegów i koleżanek z branży, słusznie zauważając, że nie każde z nich miało możliwość regularnego odprowadzania składek, bo wiązała ich inna umowa cywilnoprawna niż umowa o pracę. Niemniej uczciwie pracowali i płacili podatki, sami odkładając składki na ZUS, a dziś państwo ich nie wspiera.  

Wielu artystów płaciło te składki, będąc na etatach teatralnych czy różnych innych, ale byli też i tacy bez etatów, którzy sami wpłacali na ZUS około 300-400 złotych miesięcznie. Uważam, że należy poważnie i uczciwie podejść do tematu osób, które nie miały możliwości formalnie odłożyć na emeryturę, choć płacili przecież państwu, ogromne często, podatki od zarobków. Myślę, że powinien powstać jakiś system emerytur/wsparcia cyklicznego dla tej grupy  - powiedział nam.

Aktor poruszył też temat osób, które uchylały się od płacenia składek zusowskich.

Trudno mi się wypowiadać na temat osób, które nie opłacały składek całe życie. W końcu był zawsze jakiś przepis nakazujący te składki płacić. Teraz, z tego co wiem, część jest dobrowolna. Jednak wydaje mi się, że jeżeli ktoś nie płacił nigdy, a druga osoba zadbała o tę kwestię, płacąc całe życie, często oddając ostatnie pieniądze z pensji, to te prawa nie powinny być równe. (...) Skoro ja płaciłem i mam bardzo niską emeryturę, to czułbym się bardzo niekomfortowo, gdyby ci, którzy nigdy tego nie zrobili, mieli taką samą albo wyższą kwotę wypłaty z ZUS. Czułbym się wręcz frajerem, który ileś tysięcy przez całe swoje życie do ZUS-u odprowadził, a okazuje się, że to w ogóle nie miałoby żadnego znaczenia, bo inni, nie płacąc, mają to samo - przyznał.

Aktor, zamykając ten wątek, dodał też:  

Słyszy się też nawet ostatnio w naszym środowisku o przypadkach artystów, którzy w ramach tzw. kontaktów, jawnej sympatii i „uśmiechu” do władzy otrzymali z dnia na dzień bardzo wysoką, jak dla mnie, emeryturę, pomimo że nie płacili niczego i przyznają się do tego otwarcie, iż nie zadbali o tę kwestię odpowiednio wcześniej! Jeśli jest to prawda, a można przecież zweryfikować te formalności,  to jestem zażenowany taką postawą zarówno osoby przyjmującej, jak i przyznającej takie świadczenie. Nie jestem od tego, aby rozliczać te osoby ani tych, którzy takie postanowienia wydali, ale jeżeli ktoś otrzymuje w prezencie emeryturę z naszych składek (nie własnych!), bo jest zwolennikiem jakiejkolwiek opcji politycznej mającej wpływ na wysokość emerytury i  widzimy ewidentnie, że bije brawo tejże, to też jest - przyznajmy uczciwie - lekki skandal. Tak być oczywiście nie powinno - usłyszeliśmy.
Karol Strasburger
Karol Strasburger Kapif

Karol Strasburger: Emerytura bardzo niska, tak jakby jej nie było

Aktor przyznał też, już wiele lat temu myślał o przyszłości i starał się o wyższą emeryturę. Miały mu ją zapewnić dodatkowe dobrowolne składki, które opłacał. Niestety...

Płaciłem za wszystko. Mało tego, był okres - to było wiele lat temu - kiedy była dopłata do emerytur artystycznych. Żeby mieć więcej, trzeba było samemu dopłacać wyższą stawkę niż ta obowiązująca. W tym momencie można było uzbierać na wyższą emeryturę i na taką liczyłem, nie wiedząc przecież, jak rozwinie się moja kariera i szansa na zarobkowanie w przyszłości. To, w sposób brutalny, zostało po wielu latach zlikwidowane i nic z tego nie wyszło.
A co się stało z pieniędzmi, które wpłaciłem? Trudno mi powiedzieć. Może znajdzie się ktoś, kto zechce wyjaśnić tę kwestię? Nikt mi nie zwrócił składek ani nie dopłacił grosza, żebym miał dziś wyższą emeryturę. Po prostu przepadło i tyle. To było dosyć nieprzyjemne, taki typowy wyzysk - gorzko puentował.

Prezenter przyznał, że uposażenia emerytalne artystów są bardzo niskie, dlatego też ludzie związani z szeroko pojętą kulturą muszą radzić sobie, podejmując się wielu zawodowych wyzwań.  

Moja emerytura jest jedną z najniższych (...) Jest bardzo niska, tak jakby jej nie było, mimo wszystkich składek, które odprowadzałem i mimo tego, że nie obciążyłem państwa w jakikolwiek sposób, np.  leczeniem szpitalnym czy innymi dopłatami. Jeżeli chodzi o leczenie, to płacę sam za wszystko, prywatnie, na tyle, ile mnie stać. Po prostu zadbałem właśnie o to, aby odłożyć też jakieś pieniądze nie tylko na przyjemności, ale na "czarną godzinę", czy jako choć częściowe zabezpieczenie na wypadek np. utraty zdrowia mojego czy bliskich, a co za tym idzie naturalnego, często chwilowego wyłączenia z pracy zawodowej.

- przyznał i gorzko dodał:

Gdyby ta emerytura pozostała moim jedynym dochodem, to wiadomo, że raczej z tego żyć się nie da (...) i współczuję wszystkim, którzy mają tylko taki, nawet niższy dochód. Ja miałbym wielkie kłopoty z przeżyciem i opłaceniem rachunków, nawet podstawowych - powiedział.

Aktor zaznaczył też, że problem niskich emerytur wiąże się nie tylko z kwestiami finansowymi, ale też z poczuciem społecznej sprawiedliwości.

Mówię to od strony aktorów teatralnych, będących na etatach całe życie, opłacających ZUS i to słono w stosunku do zarobków. Bo człowiek zarabiał swojego czasu mało w teatrach, a odprowadzał bardzo wysokie kwoty na ZUS. Każdy mówił "robię to po to, żeby mieć potem godną emeryturę". No więc, mimo że się to robiło, to ta emerytura z godnością ma mało wspólnego - zakończył.

Słowa mocne, ale jakże prawdziwe. Miejmy nadzieję, że staną się przyczynkiem do szerszej debaty politycznej na temat emerytur dla artystów, bo wbrew powszechnej opinii nie każdy człowiek związany ze światem kultury jest osobą majętną. A problem istnieje od lat i nic nie wskazuje na to, że ma się to zmienić - młodzi artyści rzadko cieszą się umową o pracę, częściej też zadowalają się umową o dzieło, albo wymaga się od nich zakładania działalności gospodarczej i samodzielnego odprowadzania podatków. I jasne, bywają też tacy, którzy cieszą się intratnymi kontraktami i nie mogą narzekać na biedę. Chodzi jednak o to, by na problem spojrzeć szerzej, nie tylko przez pryzmat sytuacji rozchwytywanych aktorów czy celebrytów, którzy zarabiają krocie na reklamach.

Zobacz wideo Długoletnie rekordy w telewizji polskiej. "Telewizja miała twarz Ireny Dziedzic"
Więcej o: