Ponad tydzień temu syn Sylwii Peretti zginął w tragicznym w skutkach wypadku na ulicach Krakowa. Patryk P. był kierowcą sportowego auta, nad którym stracił kontrolę. Samochód dachował, a wszyscy jego pasażerowie zginęli na miejscu - w sumie było to czterech młodych mężczyzn.
Po tygodniu wiemy już, że kierowca prowadził auto pod wpływem alkoholu i ze zbyt ogromną prędkością. Choć dokładne przyczyny wypadku nadal trwają, podstawowe kwestie nie ulegają wątpliwości - Patryk P. jechał o wiele za szybko i pod wpływem.
Magazyn "Wprost" rozmawiał z Markiem Młodożeńcem, biegłym sądowym w zakresie wypadków komunikacyjnych. Mężczyzna nie ma złudzeń co do tego, co się wydarzyło tamtej nocy w centrum Krakowa. "Ten człowiek nigdy nie powinien usiąść za kierownicę" - mówi. I krytycznie odnosi się również do pojawiających się głosów, jakoby do wypadku przyczynił się pieszy, przekraczający ulicę w niedozwolonym miejscu. "Gdyby kierowa jechał z dozwoloną prędkością (...), droga hamowania to niecałe 30 metrów. Nie doszłoby wtedy do takiej tragedii" - mówi.
W rozmowie wspominano też samą Sylwię Peretti. Kobieta w jednym z wywiadów jakiś czas temu z rozbawieniem opowiadała, że syn kocha szybką jazdę, co ma po niej. Ona również miała skłonności do jechania niezgodnie z obowiązującymi przepisami, aż w końcu uzbierała 98 punktów karnych i straciła prawo jazdy. Biegły skrytykował podobne podejście:
Jeśli ktoś dostaje 98 punktów karnych, to znaczy, że nigdy nie powinien znaleźć się na drodze i nie powinien mieć uprawnień do kierowania. Taka osoba jest zagrożeniem: dla siebie, dla innych kierowców, dla pieszych. To jest coś porażającego, jeśli ktoś jeszcze się tym publicznie chwali... To zupełny brak wyobraźni, nie wiem nawet jak to inaczej nazwać. Często słyszę określenia, że ktoś jeździł szybko, ale bezpiecznie. To się nie łączy ze sobą - podsumował.
Syn Sylwii Peretti był fanem motoryzacji. Na Instagramie chwalił się podpisem "bezpiecznie szybka jazda".