Wypadek samochodowy syna Sylwii Peretti odbił się głośnym echem w mediach. Rozmiar tej tragedii poruszył wielu. Szaleńczy rajd przez Kraków skończył się śmiercią czterech młodych mężczyzn. Wciąż pojawiają się pytania o wszelkie okoliczności dotyczące tego zdarzenia.
Po nagraniach z miejskiego monitoringu i zdjęciach wraku Renault Megane R.S. bez wątpienia można stwierdzić, że pojazd nie poruszał się z przepisową prędkością. Do tej pory jednak śledczy nie wyjawili wprost, ile na liczniku miał samochód, który prowadził Patryk P. Na ten temat wypowiedział się rzecznik małopolskiej policji mł. insp. Sebastian Gleń. Zdementował pogłoski, że samochód jechał z prędkością 160 km/h.
To jest nieprawda, jakiś fake news. Wskazówka prędkościomierza na pewno nie zatrzymała się na takim poziomie. Nie będziemy mówić o dokładnej wartości. Mogę dodać, że była niższa, ale to nie jest wyznacznik w ustaleniu prędkości samochodu w chwili wypadku. Podczas zderzenia wskazówka mogła się samoczynnie przesunąć. To biegli są od tego, aby określić, z jaką prędkością poruszał się pojazd - wyznał mł. insp. Sebastian Gleń w rozmowie z "Faktem".
Dodajmy, że śledztwo w sprawie wypadku prowadzi obecnie Prokuratura Okręgowa Kraków-Krowodrza. Służby będą badać sprawę pod kątem nieumyślnego spowodowania wypadku i umyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Sprowadzone zostanie też, czy do wypadku przyczynił się pieszy, który przechodził przez jezdnię w niedozwolonym miejscu. W miejscu wypadku, tuż obok mostu Dębnickiego, wciąż gromadzą się ludzie. Poruszeni mieszkańcy pozostawiają tam znicze.