Kraków wciąż żyje koszmarnym wypadkiem samochodowym, w którym zginęło czterech młodych mężczyzn. Do zdarzenia doszło w nocy z 14 na 15 lipca. Wiadomo już, że za kierownicą żółtego renault siedział Patryk, syn celebrytki Sylwii Peretti. Rodziny ofiar zabójczego rajdu ulicami Krakowa przerywają milczenie.
W okolicach mostu Dębnickiego wciąż przybywa zniczy. Nie milkną także komentarze dotyczące wypadku. Wielu potępia przechodnia, który pojawił się na jezdni w niewłaściwym miejscu. Uwaga skupia się także na Patryku Peretti, który stracił panowanie nad pojazdem. Widok był przerażający, a do rozcięcia karoserii potrzebny był sprzęt hydrauliczny. Nie udało się uratować życia Patryka, Aleksandra, Michała oraz Marcina. Wśród ludzi, którzy gromadzą się w miejscu wypadku, pojawili się także sąsiedzi Aleksandra. Okazuje się, że kilka lat temu chłopak stracił ojca i matkę, którzy chorowali na raka. Traktowali go więc jak syna.
Był dla mnie jak syn (...). W sobotę policja przyjechała do nas do domu i tak się dowiedzieliśmy… Nie możemy wciąż w to uwierzyć - wyznał sąsiad Aleksandra, ofiary wypadku, w rozmowie z Onetem.
Sąsiad Aleksandra podkreślił też, że dla rodziny to ogromny cios, ponieważ wśród ofiar jest także kuzyn Olka, Michał. Zaznaczył, że z Patrykiem Peretti nie mieli zbyt bliskich relacji. "Z Michałem i Marcinem to się kumplowali, przyjaźnili, ale z Patrykiem to nie. Nie wiem, czemu w piątek z nim jechali. (...). Dla nas kierowca jest mordercą" - powiedział sąsiad Aleksandra.