Magdalena Środa to polska filozofka specjalizująca się w etyce. Profesorka słynie nie tylko z pracy naukowej, ale i ciętego języka. Jako feministka często wygłasza śmiałe poglądy, wprost i dosadnie. Tym razem postanowiła także zabrać głos w sprawie wypadku w Krakowie. W nocy z 14 na 15 lipca zginęło czterech młodych mężczyzn, w tym syn Sylwii Peretti, który prowadził samochód. Profesorka nie gryzła się w język na Facebooku.
Szum medialny na temat dramatycznego wypadku w Krakowie nie milknie. 19 lipca odbył się pogrzeb dwóch kuzynów 24-letniego Patryka Peretti. Jego pogrzeb odbędzie się 21 lipca, w piątek, o godzinie 9:40 na cmentarzu Grębałów. Filozofka dopiero w środę postanowiła odnieść się do sytuacji. Jest zdania, że nie był to wcale tragiczny wypadek, a normalny, jednak media inaczej to przedstawiają. Uważa, że dobrze, że sytuacja tak się potoczyła, ponieważ mogły być także przypadkowe ofiary.
Wypadek w Krakowie, w którym zginęło czterech "brawurowych" chłopców powinien być opisywany zupełnie inaczej, niż robią to gazety. Po pierwsze nie był "tragiczny" ale normalny (statystyki pokazują, że nie alkohol, ale wiek i płeć decydują o wypadkach - jakoś nikt o tym nie pisze), po drugie dobrze się stało, że panowie, ciesząc się swoją jazdą, nikogo nie zabili tylko siebie, a mogli przecież wpaść na niewinnych ludzi, po trzecie, jest jakaś moda tolerowana przez policję i włodarzy miasta na organizowanie rajdów.
Magdalena Środa sarkastycznie zaproponowała, aby powstały specjalne miejsca na szalone jazdy fanów dużych prędkości. Wspomniała też o badaniach, które miały zostać wykonane u kierowcy, na obecność alkoholu we krwi. Nie sądzi, aby teraz były one potrzebne i adekwatne.
Może wyznaczyć jakieś pola z przeszkodami poza miastem, na stałe zainstalować tam mały cmentarzyk (szpital niepotrzebny), określić też wiek uczestników: 18 - 30 lat (kobiet będzie bardzo niewiele), chyba że schodzić się będą mamy, które kupują synom wypasione auta, żeby sobie użyli wolności (znam rodziców, którzy kupują już małym chłopcom quady, żeby nauczyli się szaleć po drogach i niszczyć przyrodę, której są wszak panami). Ciekawa jest też informacja, że policja zamierza (od tygodnia) pobrać próbki krwi kierowcy i że wyniki będą znane za kilka tygodni. No to chyba już są znane, alkohol dawno wyparował, ale też nie trzeba alkoholu, brawurowa jazda jest najczęściej zamiast.
W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" szef Prokuratury Okręgowej w Krakowie, Rafał Babiński, zaznaczył, że w miejscu wypadku maksymalna prędkość, z jaką można się poruszać to 40 km/godz. Wszystko wskazuje jednak na to, że pojazd jechał o wiele szybciej. "Wstępne oceny wskazują, że Renault Megane przynajmniej trzykrotnie przekroczyło dopuszczalną prędkość. A może nawet więcej" - powiedział. Kontynuował: "Prędkość była ewidentnie niedostosowana do panujących warunków na drodze. Obraz monitoringu wskazuje na naruszenie szeregu zasad, w tym również przejeżdżanie na czerwonym świetle przez skrzyżowania" - wyliczał.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!