Informacje o złym stanie zdrowia Madonny zmroziły jej fanów. Legendarna wokalistka trafiła do szpitala, gdzie była intubowana. Menadżer gwiazdy informował o poważnej infekcji bakteryjnej. Pod znakiem zapytania stanęła trasa koncertowa "Celebration Tour", do której piosenkarka wytrwale się przygotowywała. Teraz "Daily Mail" donosi, że Madonna mogła przechodzić przez coś znacznie poważniejszego, niż infekcja bakteryjna. Wypowiedź eksperta szokuje.
Po oficjalnym komunikacie na temat infekcji, team artystki nie przekazuje kolejnych informacji na temat stanu jej zdrowia. "Daily Mail" ustaliło jednak, że Madonna jest już w swoim domu, do którego została przetransportowana prywatną karetką z nowojorskiego szpitala. Czy to bezpieczne, żeby była poza szpitalem, w tak krótkim czasie po tym, jak trafiła na OIOM? Doktor Stuart Fischer uważa, że nie. Ekspert uważa, że najprawdopodobniej Madonna nie zmagała się ze zwykłą infekcją bakteryjną, a sepsą. Co za tym idzie, wciąż powinna przybywać w szpitalu dla własnego bezpieczeństwa.
Prawdopodobnie zmagała się z sepsą. Przedwczesne wyjście ze szpitala może zagrozić jej życiu - powiedział Stuart Fischer w rozmowie z "Daily Mail".
Przygotowania do trasy koncertowej celebrującej cztery dekady kariery miały totalnie zawładnąć królową muzyki pop. Według informacji portalu TMZ, Madonna miała bagatelizować wszelkie objawy złego samopoczucia, w tym gorączkę. W końcu została znaleziona przez współpracowników nieprzytomna w apartamencie.
Madonna wymiotuje w niekontrolowany sposób i nie wstaje już z łóżka. Wciąż walczy ze skutkami choroby. Infekcja sieje spustoszenie w jej organizmie - informował portal TMZ.