Krzysztof Jackowski podczas wystąpień na platformie YouTube najczęściej opowiada o zjawiskach na świecie, które według niego mogą się niebawem wydarzyć. Jasnowidz udziela się także w mediach, gdzie często dzieli się swoimi spostrzeżeniami. Mało osób o tym wie, ale Jackowski przed laty zmagał się z dużymi problemami zdrowotnymi.
Krzysztof Jackowski otrzymał swego czasu wiadomość od kobiety, której partner walczył o życie w szpitalu. Jasnowidz przy okazji tej historii podzielił się z widzami informacji na temat problemów zdrowotnych, z którymi się zmagał w przeszłości. Krzysztof Jackowski już kilkanaście lat temu dostrzegał pierwsze problemy z sercem. Wizjoner nie badał się jednak do czasu nieszczęśliwego wypadku, kiedy to zemdlał na stacji paliw.
Spieszyłem się do domu. Jechałem jeszcze nieswoim autem z Warszawy. I pamiętam ten moment, kiedy to stanąłem na dwupasmówce pod Warszawą. Jadąc na Bydgoszcz, stanąłem na CPN-ie, szybko zatankowałem na trasę, żeby już do Człuchowa dojechać i - pamiętam - wybiegłem z tego CPN-u i biegiem do samochodu. A kiedy dobiegłem do samochodu, zrobiło mi się słabo. Mimo tego odjechałem i po kilkunastu kilometrach poczułem ucisk w klatce piersiowej. Zauważyłem zjazd na kolejny CPN i się zatrzymałem. Bałem się, że umre. To było straszne uczucie - opowiadał Jackowski.
Jasnowidz postanowił zadzwonić po pomoc, a medycy, którzy przybyli na miejsce zdarzenia stwierdzili nieprawidłowości w pracy serca. Mimo tego Jackowski nie chciał jechać do szpitala. Zapalił papierosa i po chwili zasłabł. "Nazajutrz na reanimacji w Szpitalu Bielańskim w Warszawie odzyskiwałem świadomość i zdawałem sobie coraz bardziej sprawę, że to nie są żarty" - relacjonował wizjoner. Lekarze zdiagnozowali u niego stenozę aortalną. Choroba ta wiąże się z koniecznością wymiany zastawek w sercu na sztuczne.
Krzysztof Jackowski długo zwlekał z decyzją o poddaniu się operacji. Ostatecznie zdecydował się na ten krok w czerwcu 2016 roku. Od tego czasu jasnowidz żyje ze sztuczną zastawką. "Prędzej czy później każdemu z nas przyjdzie stanąć przed momentem, w którym nasz udział w tym filmie – w którym się często denerwowaliśmy, harowaliśmy, zatracaliśmy, byliśmy szczęśliwi – on się kończy. I te koniec najczęściej następuje w kompletnie nieoczekiwanym momencie" - podkreślił Jackowski.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!