Robert Karaś testuje wytrzymałość organizmu na wiele ekstremalnych sposobów. Ostatnio przebył 38 kilometrów płynąc, 1800 kilometrów jadąc na rowerze oraz 422 kilometry biegnąc. Pobicie rekordu świata w Ironmanie nie obyło się bez uszczerbku na zdrowiu, o czym sportowiec opowiedział w "Dzień dobry TVN". Z czym miał trudności i kiedy pomogła mu Agnieszka Włodarczyk?
Sportowiec dał się poznać większej publice dzięki wstąpieniu w szeregi Fame MMA. Podczas ostatnich wyczynów Karaś założył koszulkę z logiem federacji. Dziś człowiek-maszyna wzbudza podziw u młodszej i starszej widowni. Otrzymuje wiele wsparcia od fanów oraz ukochanej. Agnieszka Włodarczyk doczekała się z nim syna Milana. Ze względów bezpieczeństwa mama z pociechą zostali w domu, kiedy to Karaś podbijał Rio de Janeiro. "Jeśli chodzi o Agę, to z każdym wyścigiem jest jej łatwiej, ale łatwiej jej było, jak była blisko, a teraz w Rio nie mogła być, jest tam niebezpiecznie, nie chcieliśmy narażać Milana" - wyjaśnił sportowiec w rozmowie z Prokopem i Wellman. Podczas największego kryzysu skontaktował się z partnerką telefonicznie.
Taką tęsknotę [za rodziną - red.] miałem po raz pierwszy na 10 km przed końcem. Obudziłem się po drzemce i zacząłem płakać, i nawet nie wiem dlaczego. Zadzwoniłem do Agi, słuchałem jej…
Podczas wyścigu pojawiło się także osłabienie fizyczne. "Najgorsze, jak robię sobie takie mikrourazy, jak sobie paznokcia zerwałem. To ja źle dobrałem buty, źle zabezpieczyłem paznokcie i to było trudne do przerobienia" - wyjaśnia Karaś. W celu uniknięcia urazów sportowiec był zmuszony rozciąć buty. Jego stopy były w opłakanym stanie.
Marcin Prokop zwrócił uwagę na negatywne komentarze, które pojawiają się wokół działalności sportowca. Internauci mówią, że Robert Karaś jest masochistą oraz postrzegają jego wyczyny za skrajnie nieodpowiedzialne. "Opiniują to osoby, które to nigdy tego nie spróbowały. Dla takiej osoby wysiłek jest niewyobrażalny, wejście na czwarte piętro będzie trudne. Po pierwsze to jest moja praca, każdy ma inną" - podsumował Karaś.