14 kwietnia o godzinie 10:00 w Prokuraturze Rejonowej Warszawa Mokotów odbyło się przesłuchanie Tomasza Lisa. Jak podaje "Super Express" dziennikarz w obecności prawniczki przez ponad pół godziny zeznawał w sprawie reklamowania napojów alkoholowych wbrew przepisom ustawy o wychowaniu w trzeźwości i o przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Dziennikarz nie przyznał się do zarzutów. Za przestępstwo zarzucane Tomaszowi Lisowi grozi grzywna w wysokości od 10 tysięcy zł.
"Zarzut dotyczy reklamy wódek, brandy, whisky i likierów, zamieszczonej w dodatku do tygodnika 'Newsweek'. Reklama zawierała znak graficzny producenta, nazwę marki, ceny produktów, a także odnośniki do stron internetowych, za pośrednictwem których można było kupić alkohol". Jak dowiedział się "Super Express", były redaktor naczelny czasopisma nie przyznaje się do zarzutów. "Podejrzany nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu, jak również złożył wyjaśnienia, które objęte są tajemnicą postępowania" - poinformowała w przesłanym oświadczeniu do "SE" prokurator Skrzyniarz. Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z Tomaszem Lisem, który udzielił nam komentarza.
Zarzut jest zupełnie absurdalny. Nie reklamowałem alkoholu ani nie zachęcałem do jego picia. A poza tym nie jestem Tomasz L., ale Tomasz Lis, co proszę mieć na względzie - mówi dziennikarz.
6 kwietnia jak donosił "SE" Jakub W., Janusz Palikot oraz ich wspólnik usłyszeli zarzuty prokuratorskie za reklamowanie alkoholu w internecie. Dziennikarz nie zabrał głosu w tej sprawie, za to były polityk zdążył już opublikować oświadczenie. "Grozi im za to grzywna w wysokości nawet pół miliona złotych" - przekazał prok. Marek Skrzetuski z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Za niezgodne z prawem uznano reklamowanie wysokoprocentowych napojów alkoholowych na ich profilach społecznościowych, które są bardzo popularne. Palikot jest przekonany, że nawet jeśli sprawa trafi do sądu, to uda mu się wygrać, jeśli zdobędzie odpowiednie argumenty.