Beata Pawlikowska podjęła kroki prawne. Żąda 50 tys. zł i przeprosin od Mai Herman

Jak dowiedział się serwis Wirtualnemedia.pl, Maja Herman dostała pismo przedsądowe od przedstawicieli Beaty Pawlikowskiej. Podróżniczka uważa, że słowa psychiatrki naruszyły jej dobra osobiste.

Afera dotycząca filmiku Beaty Pawlikowskiej na temat depresji jeszcze się nie zakończyła. Przypomnijmy, że na opublikowanym w połowie stycznia nagraniu podróżniczka twierdziła m.in., że leki przeciwdepresyjne są substancjami psychoaktywnymi, które powodują zmiany w mózgu, uzależniają czy wpływają na zaburzenia orgazmu. Na opublikowane przez Pawlikowską wideo zareagowała psychiatrka i prezeska Polskiego Towarzystwa Mediów Medycznych Maja Herman, zarzucając Pawlikowskiej m.in. manipulację i mylenie grup leków. Lekarka podkreśliła, że szerzone przez podróżniczkę teorie mogą być potencjalnie szkodliwe dla osób chorujących na depresję i założyła zbiórkę na złożenie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Pisarka czuje się w tej sytuacji poszkodowana i podjęła kroki, aby "oczyścić swoje dobre imię".

Zobacz wideo Kazadi komentuje wpis Pawlikowskiej

Beata Pawlikowska może wytoczyć Mai Herman sprawę w sądzie

Na Beatę Pawlikowską spadła ogromna krytyka nie tylko ze strony środowiska lekarskiego, ale też internautów, którzy błyskawicznie zakończyli z sukcesem założoną przez Herman zbiórkę. Podróżniczka wystosowała oświadczenie, w którym zaznaczyła, że po opublikowaniu wideo na temat depresji dostawała groźby i bała się wyjść z domu. Dodała też, że zamierza podjąć kroki prawne.

Wygląda na to, że Pawlikowska przeszła już od słów do czynów. Serwis Wirtualnemedia.pl dotarł do wezwania przedsądowego skierowanego do Mai Herman. Wynika z niego, że pisarka zarzuca psychiatrce oraz Polskiemu Towarzystwu Mediów Medycznych naruszenie dóbr osobistych. W ramach zadośćuczynienia Beata Pawlikowska żąda przeprosin w mediach społecznościowych oraz na łamach portali, dla których wypowiadała się psychiatrka. Domaga się także usunięcia wpisów na swój temat z Instagrama i Facebooka Herman oraz wpłacenia 50 tys. zł na fundację dla zwierząt.

Całą zbiórkę wraz z komentarzami autorki zbiórki i powstałe w jej wyniku komentarze internautów oraz finalnie hejt wobec pani Pawlikowskiej należy traktować w szerszym kontekście jako naruszenie dóbr osobistych. Zaznaczam przy tym, że szanujemy tu wolność słowa i uważamy, że p. Herman ma prawo prezentować inny punkt widzenia, tym niemniej publicznie zarzuciła p. Pawlikowskiej mówienie nieprawdy, a co więcej, że może to skutkować poważnymi konsekwencjami dla pacjentów - komentuje reprezentujący Pawlikowską mecenas Maciej Zaborowski.
Na dodatek ubrała to w zarzut czynu zabronionego. Do tego jeszcze dodała zbiórkę na pozew. Wszystko to mogło i sprowokowało ostatecznie hejt i groźby wobec p. Beaty Pawlikowskiej, z czego osoba o takim wykształceniu i doświadczeniu powinna sobie doskonale zdawać sprawę - dodaje.

Jak na razie Maja Herman nie zabrała głosu w sprawie kroków podjętych przez Pawlikowską.

Po zebraniu pieniędzy ze zrzutki psychiatrka przekazała, że nie zapadły jeszcze decyzje, na co dokładnie zostaną przeznaczone. Zapowiedziała, że jej głównym celem jest uniemożliwienie podróżniczce dalszych publicznych wypowiedzi w kwestiach zdrowia psychicznego. Herman podkreśliła też, że nie zależy jej na nakładaniu na Pawlikowską dotkliwych kar finansowych.

Więcej o: