Ewa Minge wspomina studniówkę. "Były jasne zasady". Radzi, jaką kreację wybrać tanim kosztem [PLOTEK EXCLUSIVE]

Ewa Minge wspomina, że za jej czasów na studniówkach panowały dość rygorystyczne zasady. Radzi także, jak wyglądać na balu oryginalnie, a jednocześnie nie nadszarpnąć budżetu.

Czas studniówek trwa w najlepsze. Uczniowie przygotowujący się do matury, zanim będą pisać egzaminy, zgodnie z tradycją, bawią się na balu studniówkowym. Ewa Minge w rozmowie z Plotkiem ujawniła, że za jej czasów nie był dopuszczalny mocny makijaż, a nawet kreacje w żywych kolorach. Projektantka doradziła, jak ubrać się stylowo, a jednocześnie nie wydać mnóstwa pieniędzy.

Zobacz wideo Ewa Minge zdradza, jak dba o włosy

Ewa Minge wspomina studniówkę. "Skromnie, elegancko, bez negliżu"

Ewa Minge swoją studniówkę miała wiele lat temu. Wówczas trzeba było trzymać się sztywnych reguł. Dopuszczalnych było tylko kilka kolorów kreacji. Nie można było również zaszaleć z makijażem.

Kiedy ja miałam studniówkę, jasne były zasady: czarny, granatowy, biały. Skromnie, elegancko, bez negliżu. Dopuszczalne były pierwsze delikatne makijaże. Na co dzień bowiem nie wolno było używać nawet tuszu do rzęs - opowiada.

Projektantka mody zwraca uwagę, że dziś panuje duża dowolność. Mówi także o kwestiach finansowych. Studniówka wiąże się dla rodziców z dużym wydatkiem. Trzeba zapłacić za sukienkę czy garnitur, czasem za fryzjera, a nawet makijażystkę.

Dzisiaj te czasy odeszły w zapomnienie i czas studniówki to istna rewia mody i pełna dowolność. Trudno wybrać, która jest dobra a która zła. Przynależą one do różnych czasów i trendów z nimi związanych. Dzisiaj mamy ogromny dostęp do przeróżnych wieczorowych kreacji w całkiem przyzwoitych cenach. Kwestie finansowe niestety mają znaczenie i nie każdego rodzica stać na inwestycję u znanego projektanta. Szczęśliwie kreacje z sieciówek nie odbiegają od światowych trendów w modzie i można ubrać się fajnie za przyzwoite pieniądze.

Decydując się jednak na kreację z sieciówki, należy liczyć się z tym, że ktoś na balu może wystąpić w identycznej. Ewa Minge radzi, aby odmienić ją przy pomocy krawcowej.

Problem zawsze jest jednak ten sam: ile osób wystąpi w takiej samej, szeroko dostępnej kreacji? Każdy chce być wyjątkowy, bo i zabawa jest jedyna w życiu, kończy poważny okres edukacji i daje mnóstwo emocji, a później, co za tym idzie, wspomnień. Podpowiadam wtedy, że warto czasem potraktować kreacje z sieciówek jako wyjściowy produkt, podstawę naszej docelowej kreacji. Wiele krawcowych za nieduże pieniądze pomoże nam zmienić i dopasować sukienkę do naszych marzeń.

Gwiazda podsuwa pomysły, jak sprawić, aby kreacja z sieciówki stała się unikatowa.

Doszyć lub skrócić, dorzucić falbanę, zabrać jeden rękaw, doszyć koraliki, kamienie, taśmy ozdobne, nałożyć kawałek pięknej, unikatowej koronki lub dopiąć ogromne, modne w tym sezonie róże na ramieniu czy w klapie marynarki. Wiele dziewcząt zgodnie z trendami wybiera bowiem wieczorowe garnitury lub na suknie narzuca marynarki. Tym sposobem można przerobić nawet buty czy torebkę.

Ewa Minge wspomina studniówkę, na której dziewczyna w sukience po starszej kuzynce, niezgodnej z panującymi trendami, zrobiła furorę na balu.

Najważniejsze jednak pozostaje zawsze w głowie i w towarzystwie. Pamiętam taką studniówkę, kiedy dziewczyna w bardzo skromnej sukience, niemodnej, po starszej kuzynce, z bardzo ubogiej rodziny wkroczyła na bal ze swoim chłopakiem. Dumnie wspierała się na ramieniu najprzystojniejszego chłopaka w szkole i bawili się cały wieczór wyśmienicie, zostając wybranymi królową i królem balu. Nie szata zdobi człowieka, ale wiadomo, że opakowanie zwraca uwagę. Powtórzę się, nie musi być od Diora, ważne, aby można było się w niej swobodnie bawić, a pantofelki nie uwierały nóg w tańcu - podsumowuje.

Co myślicie o radach projektantki?

Więcej o: