W 2019 roku 20 kobiet zarzuciło tenorowi Placido Domingo, że napastował je seksualnie podczas współpracy zawodowej. Wśród poszkodowanych były śpiewaczki, tancerki, instrumentalistki, nauczycielki śpiewu i osoby pracujące za kulisami wydarzeń artystycznych. Muzyk zareagował na doniesienia i oznajmił, że bierze odpowiedzialność za swoje czyny. Skandal odbił się jednak na jego karierze. Domingo zrezygnował z kierowania operą w Los Angeles i z pracy w nowojorskiej Metropolitan Opera. Teraz o nadużycia seksualne oskarżyła go kolejna kobieta.
15 stycznia hiszpańska telewizja "La Sexta" wyemitowała wywiad z kobietą, która powiedziała, że jest śpiewaczką, nie chciała jednak zdradzić swojego nazwiska, a jej twarz została zaciemniona. W rozmowie z dziennikarzami anonimowa wokalistka ujawniła, co działo się, gdy na początku 2000 roku współpracowała z Placido Domingo. Kobieta zdradziła, że ostrzegano ją przed tenorem.
Jedną z pierwszych rzeczy, którą mi powiedziano, było to, żebym nie jechała windą sam na sam z Placido Domingo.
Szybko miała się przekonać, że te ostrzeżenia nie były bezpodstawne.
Pierwszy raz poczułam się skrępowana podczas próby. Powiedział mi przy wszystkich: "Słuchaj, czy mogę włożyć rękę do jednej z tych twoich ślicznych kieszeni?". A miałam wtedy na sobie spodnie z haftowaną tylną kieszenią - wyznała.
Dodała również, że nie wiedziała, jak powinna zareagować na zachowanie tenora.
Jeśli bym go upomniała, czekałyby mnie konsekwencje. A jeśli dałabym mu przyzwolenie... Wolałam nawet nie myśleć, co by się stało.
To jednak nie wszystko. Śpiewaczka powiedziała również, że Domingo podczas występu, w chwili, kiedy pomiędzy aktami zgasły światła, próbował ją pocałować. Kobieta ostatecznie nie powiedziała o tym nikomu. Bała się, że skarga nic nie zmieni, a przełożeni doniosą o niej muzykowi.
To jest Domingo. Jest nietykalny - powiedziała.
Tenor nie skomentował jeszcze wywiadu.