Jakub Rzeźniczak i Ewelina Taraszkiewicz nie byli w stanie porozumieć się co do wysokości alimentów, jakie piłkarz płaci na córkę, pięcioletnią Inez. Ponieważ ich dążenia były sprzeczne, koniec końców postanowili, aby spór rozstrzygnął sąd. 28 grudnia poznali wyrok w tej sprawie. Rozprawa odbyła się jeszcze przed świętami, ale z uwagi na przedłużające się mowy końcowe ich pełnomocników nie było już czasu na ogłoszenie postanowienia.
Przypomnijmy, że piłkarz płaci co miesiąc cztery tys. złotych na utrzymanie córki. Uznał, że tak kwota jest zbyt wysoka i "wpędza go w niedostatek", bo pochłania dokładnie 40 proc. jego zarobków.
Według jego twierdzeń, zmieniono mu umowę z klubem na kwotę dziesięć tys. zł. i w związku z tym brakuje mu na jego normalne życie - ujawniła matka Inez, Ewelina Taraszkiewicz, w rozmowie z "Faktem".
Obrońca Wisły Płock wnioskował o obniżenie alimentów, a Taraszkiewicz o ich podwyższenie, argumentując roszczenie inflacją oraz rosnącymi cenami. Wyznała, że córka uczęszcza do prywatnego przedszkola, za które trzeba sporo płacić, bo czesne wahają się w granicach od 2000 do 2200 złotych.
Przy okazji zauważyła, że Rzeźniczaka stać było, aby wyprawić wesele po zaślubinach z Pauliną Nowicką i udać się w podróż poślubną, a także przeprowadzić operację nosa, czym również pochwalił się w sieci.
Sąd nie przychylił się do wniosków żadnej ze stron. Taraszkiewicz stwierdziła, że cieszy się, że jest już po wszystkim.
Sąd Apelacyjny utrzymał w mocy wyrok sądu pierwszej instancji w sprawie apelacji. Oddalił apelację Jakuba Rzeźniczaka o mniejsze alimenty - wyjawiła "Faktowi"
Jak sądzicie, na tym batalia się zakończy?