W serialu dokumentalnym Meghan Markle między innymi wraca pamięcią do czasów, gdy jeszcze nie była jedną z najsłynniejszych kobiet na świecie. Oprócz miłych wspomnień pojawiają się także te, o których dziś wolałaby zapomnieć. Zona księcia Harry’ego poruszyła temat rasizmu.
Zwykle Meghan Markle pokazuje się w starannie wykonanym makijażu i nienagannej stylizacji. Jednak już w pierwszym odcinku widzimy ją w zupełnie innym wydaniu. Bez make-upu w jeansach i koszuli siedzi na podłodze domu w Kanadzie i ze smutkiem w oczach opowiada o uczuciach, towarzyszących jej zaraz po jak do mediów trafiła informacja, że ona i jej mąż rezygnują z pełnienia obowiązków królewskich. Markle wyznała, że był to niezwykle trudny czas tym bardziej, że książę Harry musiał polecieć do Wielkiej Brytanii.
Bardzo chcę znaleźć się po drugiej stronie tego wszystkiego.
To jednak niejedyny fragment, gdzie Meghan Markle pozwala sobie na łzy i szczerość. W dalszej części dokumentu opowiedziała o sytuacji, która przed laty spotkała ją i jej mamę. Żona księcia Harry’ego w towarzystwie kamer pojechała do miasta, w którym się wychowała. Odwiedziła szkołę oraz pokazała dom rodzinny. Na ich trasie znalazł się także amfiteatr, z którym wiążą się przykre wspomnienia.
To tutaj pojechałam z mamą na koncert. Kiedy opuszczałyśmy parking, moja mama zatrąbiła, bo jakaś kobieta nie mogła długo wyjechać. Ona odwróciła się i nazwała moją mamę czarnuchem - powiedziała Meghan Markle.
Markle wyznała, że była to jej pierwsza sytuacja w życiu, gdy usłyszała to słowo. Dodała również, że dopiero po zamieszkaniu w Wielkiej Brytanii częściej słyszała komentarze na temat jej koloru skóry.
Teraz ludzie znają moją rasę, bo zrobili z tego wielką sprawę, kiedy pojechałam do Wielkiej Brytanii. Przedtem większość osób nie traktowała mnie jako czarnoskórej kobiety.
Do tej pory na Netfliksie ukazały się trzy odcinki. Jesteśmy bardzo ciekawi, jakie tematy zostaną poruszone w kolejnych częściach.