Bądź na bieżąco. Więcej o życiu gwiazd z Polski i świata przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
10 czerwca w Innsbrucku rozpoczął się Międzynarodowy Szczyt Pogodowy, gdzie zebrało się 30 prezenterów pogody z różnych krajów, aby rozmawiać nie tylko o pogodzie, ale też o zmianach klimatycznych. Z Polski do Austrii poleciał Jarosław Kret. Stał się bohaterem brytyjskich mediów po tym, jak przerwał program na żywo. Laura Tobin, pogodynka ITV, relacjonowała wydarzenie w "Good Morning Britain" kiedy nagle w kadr wszedł Kret z kawałkiem ciasta w ręku i powiedział prowadzącej po angielsku, że ma dla niej prezent. Brytyjski "The Mirror" nazwał go "niesfornym pogodynkiem". Teraz Kret opublikował sprostowanie prosto z samolotu.
W sobotę Jarosław Kret postanowił opublikować na Instagramie sprostowanie. Wracając ze szczytu, będąc w samolocie, opowiedział, że wszystko było zaplanowane.
Wzięliśmy udział w programie "Good Morning Britain", który był prowadzony przez Laura Tobin. Przedstawiła nas wszystkich. Ja też się przedstawiłem i postanowiłem zaśpiewać piosenkę "Here comes the sun" The Beatles. I po odśpiewaniu tej piosenki wszystkim się tak spodobało, że postanowiliśmy zrobić drugie wejście. Wymyśliliśmy, że wręczę Laurze tort austriacki.
Kret odniósł się także do zarzutów, że był jakoby pijany. Zaznaczył, że jest osobą niepijącą. Uspokoił wszystkich, że sytuacja była wymyślona i wyreżyserowana przez "Good Morning Britain".
Co o tym sądzicie? Jest "Kret-Gate", czy też nie ma o czym mówić?