• Link został skopiowany

Nie żyje ukochany pies Kamila Durczoka. "Dymisia wezwał Kamil"

Po ponad sześciu miesiącach od śmierci Kamila Durczoka zmarł jego pies - Dymitr. Brat dziennikarza w obszernym poście poinformował, co się stało.
Kamil Durczok z psem
Fot. Instagram/ kamildurczok_official/

Więcej ciekawych artykułów na stronie głównej Gazeta.pl.

Dominik Durczok, brat Kamila Durczoka, poinformował, że nie żyje Dymitr - ukochany pies dziennikarza. Zwierzak cierpiał na niedowład kończyn, jego stan się pogarszał, a rokowania nie były optymistyczne. 

Zobacz wideo Telekamery 2019. Kamil Durczok i Julia Oleś-Miła

Nie żyje pies Kamila Durczoka

Kamil Durczok nie był zbyt aktywny na Instagramie. Dziennikarz publikował tam jednak od czasu do czasu zdjęcia, na których mogliśmy zobaczyć jego czworonożnego przyjaciela Dymitra. Widać było, że między zwierzakiem a jego opiekunem jest silna więź. Po śmierci byłego szefa "Faktów" nie wiadomo było, kto zaopiekuje się owczarkiem niemieckim. Jezuita Grzegorz Kramer, który przyjaźnił się z Kamilem Durczokiem, pisał wówczas na Twitterze:

To jest Dymitr. To jest Pies Kamila Durczoka. Bardzo tego psiaka kochał i mocno się przyjaźnili. Mam nadzieję, że przyjaciele Kamila się nim zaopiekują. Kurde, jakie to smutne jest!

Ostatecznie psem zaopiekował się brat zmarłego - Dominik Durczok. Mężczyzna poinformował 29 maja na Facebooku, że Dymitr nie żyje. Mężczyzna we wzruszających słowach pisał o psiaku. 

Dymisia wezwał Kamil - zaczął.

W dalszych słowach opisał stan psa, który kilka dni wcześniej złamał dwie przednie łapy. 

Walczyliśmy do końca. Niestety, po wielu weterynaryjnych konsultacjach szanse naszego kochanego pieska na przede wszystkim brak cierpienia (pomijając pewność, że do pełni zdrowia by nie wrócił), były prawie zerowe. Złamania okazały się tak skomplikowane i wielomiejscowe (głównie w obrębie stawów łokciowych), że w połączeniu z polineuropatią, która już spowodowała zaniki mięśni oraz zaatakowała płuca, unieruchomienie psiaka na kilka dobrych tygodniu wpłynęłyby na tyle destrukcyjnie na całość gorsetu mięśniowego, że po zdjęciu niezbędnych "unieruchomień" praktycznie moglibyśmy liczyć się z tym, że pies i tak byłby kaleką. Zgodnie ze wszystkimi liniami ścieżek medycyny absolutnie nadrzędną jest ta, która mówi o zapewnieniu pacjentowi w możliwie jak najwyższy komfort i brak bólu oraz cierpienia. W medycynie weterynaryjnej jest to o tyle ważniejsze, że nasi kochani, "mniejsi" przyjaciele nie rozumują, jak my, ludzie (choć wcale niepowiedziane, że nie inaczej i lepiej). Oni cierpią i nie wiedzą dlaczego.

Mężczyzna podkreślał, że zrobił, co w jego mocy, by pomóc psu, jednak nie może pogodzić się ze stratą.

Wszelkie opisane powyżej scenariusze były bardzo dogłębnie konsultowane z wieloma specjalistami z zakresu neurologii, ortopedii i rehabilitacji. Nie umiem się z tym pogodzić. Moja determinacja i pragnienie pomocy naszej miłości była jak nigdy dotąd. Niestety, poniosłem porażkę, z którą nie pogodzę się do końca życia - czytamy.

Internauci komentują

Pod wpisem znalazło się wiele komentarzy ze słowami wsparcia dla ostatniego opiekuna Dymitra.

Ja myślę, że to nie Kamil wezwał Dymitra, tylko Dymitr bardzo chciał być z Kamilem.
Gdziekolwiek są, niech będą razem.
Zrobiłeś dla niego wszystko, co mógł kochający człowiek. A teraz Dymiś i Kamil są razem i znów chodzą na wspólne i długie spacery. Trzymaj się jesteś cudownym człowiekiem - pisali.
 

My też załączamy wyrazy wsparcia.

Więcej o: