Magdalena Stępień mierzy się z krytyką. Wylał się na nią hejt po zbiórce pieniędzy. "Gdybym mogła, sprzedałabym wszystko"

Magdalena Stępień zbiera pieniądze na leczenie syna, który cierpi na nowotwór wątroby. W ostatnich dniach modelka musiała zmierzyć się z krytyką internautów. Postanowiła im odpowiedzieć.

Więcej artykułów ze świata show-biznesu znajdziesz na Gazeta.pl.

Kilka dni temu Magdalena Stępień udostępniła na Instagramie zbiórkę pieniędzy na leczenie Oliwiera, u którego zdiagnozowano nowotwór wątroby. W kilka godzin udało się jej uzbierać kwotę potrzebną na wstępne badania oraz transport, czyli 350 tys. zł. To jednak zaledwie kropla w morzu potrzeb, a zaniepokojona mama wyznała, że leczenie chłopca będzie wymagało znacznie większych nakładów finansowych.

Zobacz wideo Jakub Rzeźniczak i Magdalena Stępień we wspólnym treningu - jest moc!

 Magdalena Stępień odpowiada na krytykę internautów

Pomocną dłoń wyciągnęła już Anna Lewandowska. Żona Roberta Lewandowskiego skontaktowała się z lekarzami w jednym z izraelskich szpitali, którzy zgodzili się przyjąć dziecko. Pomogła także w organizacji transportu medycznego. Magdalena Stępień może liczyć na wsparcie wielu ludzi dobrej woli, jednak są też tacy, którzy krytycznie oceniają jej działania. Zarzucają jej, że ostatnie miesiące spędziła na podróżach po świecie, a ojciec Oliwiera, Jakub Rzeźniczak, w Wiśle Płock zarabia krocie. Modelka odniosła się do zarzutów w rozmowie z portalem cozatydzien.pl.

Mój syn ma 2 proc. szans na przeżycie. Szukałam ratunku, a w sieci wylewa się na mnie obrzydliwy hejt za to, że próbuję ratować moje dziecko. Niestety, to wszystko przewyższa moje możliwości finansowe. Dałam wszystko, co miałam. Wystawiłam ubrania na sprzedaż, wyjęłam wszystkie oszczędności, których nie było wiele. Ludzie piszą, żebym sprzedała mieszkanie i samochód. Gdybym miała, sprzedałabym wszystko bez zastanowienia - powiedziała.

Była partnerka Jakuba Rzeźniczka odniosła się także do zarzutu, że pieniądze wydała na podróże.  

Piszą, że stać mnie było na wyjazd na wakacje. Zostałam sama. Szukałam sposobu na to, żeby żyć dalej. Żeby się nie załamać, żeby nie myśleć, bo tak cierpiałam - powiedziała.

Była uczestniczka "Top Model" wyznała, że nie pracuje, odkąd urodziła syna. Utrzymuje się z alimentów, które wynoszą trzy tys. zł.

Z odłożonych pieniędzy ze współprac z Instagrama zabrałam syna w podróż. Nie pracuję, od kiedy urodził się Oliwierek, więc nie zarabiam. W ostatnich miesiącach żyłam z trzech tys. alimentów. Oszczędzałam. Nie przewidziałam choroby. Nigdy nie miałam dużych pieniędzy - wyjaśniła.

Na koniec przyznała, że dostała wiele przykrych wiadomości, a nawet gróźb. Choć pęka jej serce, stara się być silna dla syna.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.