• Link został skopiowany

Adele wraca? OK, ale nie tylko tym człowiek żyje. Co redakcja Plotka poleca w muzyce tej jesieni? Nie zgadniecie, co rozkręca imprezy

Tegoroczna jesień jest bezsprzecznie sezonem dwóch długo wyczekiwanych powrotów. W listopadzie ukaże się szumnie zapowiadana płyta Adele, jak i pierwszy od 39 (!) lat album legendarnego zespołu Abba. Pośród hajpu dwóch muzycznych gigantów łatwo jest przegapić inne muzyczne ciekawostki, które również są warte uwagi tej jesieni.
Anna Jurksztowicz, George Ogilvie
fot. YouTube @Mahogany / @Anna Jurksztowicz

Więcej rekomendacji? Zajrzyj na stronę główną Gazeta.pl

Przedstawiamy wam muzyczne rekomendacje od redakcji Plotka. Co znalazło się na plotkowej playliście? Wciąż rozkręcający imprezy debiut Anny Jurksztowicz, idealny na jesienne wieczory George Ogilvie, mrożące krew w żyłach Eels czy znakomite do skupienia Archive. Wachlarz jest tak szeroki, że z całą pewnością znajdziecie coś dla siebie. 

Zobacz wideo Kto był cenzurowany w PRL-u? Spotkało to tych artystów [Popkultura Extra]

Hipnotyzujące Archive 

Archive "Daytime Coma" pokazali już prawie miesiąc temu, ale dla mnie to nadal jest odkrycie tej jesieni. Prawie 15 minut nagrania hipnotyzuje jak dawniej "Again". Teledysk nie robi szału, ale w czasie pracy i tak nie ma to większego znaczenia, bo nie da się patrzeć jednocześnie na YouTube'a i teksty. Brytyjczycy z każdym kolejnym albumem oddają się nowym eksperymentom, zaś "Daytime Coma" jest tym najświeższym. Jeśli jesteście fanami muzyki elektronicznej, trochę triphopu, trochę rocka, trochę czegoś zupełnie innego od wszystkiego, co proponują stacje radiowe, i jakimś cudem nigdy nie zetknęliście się z Archive, to "Daytime Coma" będzie dobrym początkiem. Nadal "Again" i utwory sprzed 15 lat są lepsze, ale ten także zadowala moją fanowską duszę. Może i was zachwyci.

Magda

 

Nieoczywista Miley Cyrus i pobudzający Maneskin 

Warto zapoznać się z twórczością topowych gwiazd muzyki, które wielu osobom mogą kojarzyć się z nieskomplikowanym popem. Bo mają do zaoferowania zdecydowanie więcej! Miley Cyrus i jej świetny album "Plastic Hearts" utrzymany w stylistyce lat 80., z klimatycznym utworem "Midnight Sky" (polecam posłuchać wykonania na żywo dla radia BBC) czy coverem hitu The Cranberries "Zombie". Moim odkryciem ostatnich miesięcy jest również zespół Maneskin, który na nowo rozbudził we mnie miłość do rockowej muzyki. Nowy singiel "Mammamia" i - dla niektórych kontrowersyjny - teledysk, to powiew świeżości na zagranicznym rynku muzycznym

Karolina B.

 

Goniąca zachód Anna Jurksztowicz

"Dziękuję, nie tańczę" to płyta, która ukazała się w 1988 roku, lecz dopiero po ponad trzech dekadach osiągnęła kultowy status. Nie wiadomo właściwie, od kiedy i dlaczego piosenki z debiutu Anny Jurksztowicz zaczęły wybrzmiewać na alternatywnych imprezach, być remiksowane przez młodych producentów, czy osiągać szczyty w zestawieniach "Najlepszych polskich płyt" szanowanych muzycznych portali. "Dziękuję, nie tańczę" to, mimo upływu lat, wciąż nowatorskie kompozycje Krzesimira Dębskiego, które doskonale współgrają z zawadiackimi (i ponadczasowymi) tekstami Jacka Cygana. To zestaw dziewięciu utworów, które oddają ducha czasu transformacji i stanowią autorskie spojrzenie na zachodnie trendy zza żelaznej kurtyny. Mamy tutaj kultowy "Diamentowy kolczyk", przebojowy "Stan pogody", tytułowe "Dziękuję, nie tańczę" z feministycznym zacięciem czy "Przenikam", które - jak określił portal Porcys - jest lepsze niż cokolwiek, co w swojej karierze nagrała Madonna. No dobrze, ale dlaczego akurat warto słuchać tej płyty w 2021 roku? Jurksztowicz po 33 latach od premiery wróciła do materiału i nagrała go w całości - od początku do końca - na nowo, pod postacią "Dziękuję, nie tańczę 21. Live". To tylko dowodzi siły, jak wciąż tkwi w tych ponadczasowych kompozycjach.

Wojtek

 

Melancholijny George Ogilvie

Dla ludzi wrażliwych, którzy w muzyce cenią sobie instrumenty i emocje, polecam pewnego Brytyjczyka z gitarą. George Ogilvie to nazwisko, które większości nic nie mówi, a szkoda. Nie usłyszycie go w radiu, ale cały jego album można przesłuchać na Spotify. "Count Your Bessings" to uczta dla uszu spragnionych czegoś więcej. Niektóre utwory powstały jedynie z wokalem i gitarą, ale jest to raczej ich zaleta. Ogilvie gra także na harmonijce! Czasami, żeby się zatrzymać i wyciszyć, potrzebna jest nieco bardziej melancholijna nuta, a tego pana polecam z całego serca.

Natalia

 

Magiczna atmosfera Studio Accantus

Na jesień zdecydowanie polecam polskich wokalistów, czyli grupę Studio Accantus. Na YouTubie można ich znaleźć i posłuchać już od ośmiu lat, ale wciąż nie trafili jeszcze do mainstreamu. Choć ich filmy mają po kilka milionów wyświetleń, nie każdy o nich słyszał. A szkoda! Co robi Studio Accantus? Covery najlepszych piosenek z bajek (tak, tak, Disney'a też), musicali (m.in. "Upiór w Operze", "Hamilton", czy mało znany w Polsce "Six"), filmów i seriali. Kilku wokalistów możecie kojarzyć m.in. z telewizji. Paweł Skiba wystąpił na festiwalu Eurowizji obok Rafała Brzozowskiego i zyskał masę pochwał za próbę ratowania tego występu. Kuba Jurzyk próbował swoich sił m.in. w "X-Factorze", Małgosię Chruściel zobaczymy w dziesiątej serii "The Voice of Poland", a Janek Traczyk zdobył nagrodę w Opolu. To mówi samo za siebie! Dla kogo? Dla miłośników pięknych, czystych głosów, dobrych i znanych melodii i nieco magicznej atmosfery. Ja miewam ciarki, gdy ich słucham.

Ola

 

Mroczne Eels

Ostatnio przygotowywałam się do pisania tekstu o sprawie zabójcy. Ważną częścią moich przygotowań było obejrzenie dokumentu "The Jinx: The Life and Deaths of Robert Durst", w którym w czołówce usłyszałam "Fresh Blood" w wykonaniu zespołu Eels. No i się zakochałam - to mrok, który już zawsze będzie mi się kojarzył z tą krwawą sprawą. Nie muszę chyba wspominać, że na mojej playliście zaraz znalazło się jeszcze kilka ich piosenek.

Karolina G. 

 

Ruina Bar

Całym serduszkiem polecam wam zespół Ruina Bar. Jeśli miałabym powiedzieć, jaki gatunek muzyczny reprezentują, to szczerze przyznam - nie wiem. To niesamowity eklektyzm. Jednocześnie szalone, ale też niepokojące brzmienia z elementami piosenki poetyckiej. Robotę robią też doskonałe teksty, które raz usłyszane, nie chcą wyjść z głowy. Sami żartobliwie określają się dziesięcioma zespołami w cenie jednego. Podkreślają, że lubią czułości i smuteczki. Te ostatnie słowa idealnie pasują do ich "Niemieckiego majstra". Możecie posłuchać ich na Spotify. Może niekoniecznie podczas porannego biegania, ale na jesienny (i nie tylko) wieczór to idealny wybór.

Ania

 
Więcej o: