• Link został skopiowany

"Waluś" walczy o życie w szpitalu. Przeciwnik, który zadał mu cios: Chcielibyście, żebym nagrywał filmy, jak płaczę w poduszkę

W piątek odbyła się gala PunchDown, w której udział wzięli Artur "Waluś" Walczak oraz Dawid "Zaleś" Zalewski. Pierwszy z nich po ciosie od rywala stracił przytomność i walczy o życie w szpitalu. Drugi tłumaczy się w mediach społecznościowych, że nie zamierza brać winy na siebie.
Dawid 'Zaleś' Zalewski, Artur Walczak (drugi od prawej)
instagram

Więcej informacji na temat walk i sportu znajdziecie na Gazeta.pl.

Artur Walczak po pojedynku w ramach PunchDown osunął się na ziemię i stracił przytomność. Na federację wylała się fala oskarżeń i hejtu. Internauci obwiniali organizatorów o brak odpowiedniej reakcji i zbyt długie oczekiwanie na pomoc medyczną, które doprowadziły do fatalnego stanu uczestnika. Dostaje się też przeciwnikowi "Walusia", Dawidowi Zalewskiemu.

Zobacz wideo "Jest to bardzo ciekawa forma rozrywki. Punchdown może powtórzyć sukces strongmanów"

Dawid Zalewski o walce z Arturem Walczakiem 

Artur Walczak z PunchDown przebywa obecnie w śpiączce i walczy o życie na szpitalnym OIOM-ie. Nietypowe walki na wzajemne policzkowanie sprawiły, że od piątku nie odzyskał przytomności. Dla wielu internautów tego typu wypadek powinien stanowić przestrogę dla organizatorów i zawodników, którzy zrezygnują z zabawiania publiczności w taki sposób. Dawid Zalewski, który zadał "Walusiowi" cios, uważa, że uprawiając jakikolwiek sport, trzeba się liczyć z zagrożeniem zdrowia i życia. Na Instagramie wdał się w dyskusję na temat głośnego starcia.

 
Każdy, kto startuje w tym wydarzeniu, jest świadom konsekwencji. Nikt nie mówi, że to jest zabawa. Zresztą, tak jak w każdym sporcie uderzanym, zdarzają się wypadki.

Zalewski podkreśla, że nie chciał zrobić koledze krzywdy, dlatego nie czuje się winny. Poza tym to walka, "jak każda inna".

To, co piszecie ludzie, to jest masakra. Nie uda wam się zepsuć mojej głowy. Pewnie byście chcieli, żebym teraz siedział i nagrywał filmy, jak płaczę w poduszkę, ale, niestety, taki to sport. Nikt nie był w stanie przewidzieć tego. Tym bardziej, że z "Walusiem" darzymy się dużym szacunkiem i nawzajem siebie wspieraliśmy. Na sumieniu można mieć kogoś, komu świadomie robi się krzywdę. Tu nikt nikomu nie chciał zrobić krzywdy. Walka jak każda inna.

Rozumiecie jego tłumaczenie?

Zobacz też: Esmeralda Godlewska wraca i zapowiada swoją książkę. "Gwałt, sława, depresja, pieniądze". Wystąpi też w nowym programie

Więcej o: