W sobotnim odcinku "Power Couple" uczestnicy musieli zmierzyć się z zadaniem "Cztery pory roku". Gwałtowne zmiany temperatur bardzo źle wypłynęły na stan zdrowia Aleksandry Gruszki, która potrzebowała pomocy specjalistów. Internauci spytali Agatę Rubik, co sądzi o takim pomyśle produkcji. Była stanowcza.
Agata Rubik odpowiadała w poniedziałek na pytania internautów. Wielu z nich najbardziej zainteresowanych było udziałem modelki oraz jej męża w reality show TVN-u. Za kogo trzymali kciuki?
Trzymaliśmy kciuki za Kasię i Ikę oraz Tomka i Paulinę, a to dlatego, że trzymaliśmy się razem w programie, ale intuicja mi mówiła, że wygrają Kasiki, no i tak też się stało.
Fani nie mogli pominąć tematu kontrowersyjnej konkurencji, którą zadeklarowali się wykonać m.in. Piotr Gruszka z żoną. Organizm Aleksandry nie zniósł gwałtownym zmian temperatury - kobieta zemdlała. Na plan przybyli ratownicy i na szczęście uratowali ją. Agata Rubik nie kryje jednak oburzenia, że ktoś wpadł na pomysł, by zorganizować tego typu zadanie.
Żeby wygrać "Power Couple", trzeba byłby wziąć udział w ostatniej konkurencji, a my się bardzo cieszymy, że nie braliśmy w niej udziału. Konkurencja finałowa była beznadziejna, nie bójmy się tego słowa. Najgorsze jest to, że zamiast cieszyć się z wygranej, to wszyscy, oczywiście słusznie, wszyscy się martwili o Olę - wyznała internautom.
Z "Czterema porami roku" zmierzyli się także Katarzyna Pakosińska oraz jej mąż Irakli Basilaszwili. To właśnie oni wygrali pierwszą edycję "Power Couple".