Kilka dni temu Ewa Minge skomentowała rozstanie Blanki Lipińskiej i Barona. Dodała wpis, w którym wyraziła swoje zdanie na temat zachowania muzyka. Uznała, że "uprawia marketing przy okazji seksu" i "że nie rozumie, jak można się w nim zakochać, ale jest pewna, że nie problem go pozyskać". Przyznała też, że jest jej szkoda Blanki. Autorka powieści "365 dni" szybko zareagowała i odpisała projektantce.
Napisała do niej wiadomość prywatną, o czym poinformowała na jej profilu na Instagramie. Dodała też komentarz, w którym zwróciła się do projektantki, że jej zdanie w ogóle jej nie obchodzi:
Pani Ewo, mnie nic nie boli w pani komentarzu, bo pani zdanie w tej sprawie jest dla mnie kompletnie nieistotne, a wręcz zbędne. (...) Ale skoro znowu na forum porusza pani temat, to pozwolę sobie powiedzieć, iż uważam, że wypowiadając się publicznie w tak krzywdzącym tonie o Aleksandrze, powinna pani serdecznie przeprosić jego. (...) - napisała Lipińska.
Zwróciła się także do niej, by lepiej wróciła do projektowania a nie kreowała się w mediach na "wyrocznię cudzego życia". Ten wpis oraz swój komentarz o treści: "Niestety" nie ma tu żadnej dramy, wciąż jesteśmy dla siebie wsparciem i mądrością. Robienie ze mnie ofiary wykorzystanej przez 'bawidamka'. Ludzie serio? Przecież to ja go sobie wymyśliłam i uwiodłam, nie on mnie. Tak, mamy ze sobą doskonały kontakt. Tak, rozmawiamy i szanujemy siebie, a nawet WIDUJEMY" udostępniła na InstaStories. Baron opublikował go w swojej relacji i dodał kilka słów od siebie:
Blanka wypowiedziała się z nas oboje. Dziękuję. Wysyłam wam światło - podsumował.
Jak na razie Minge nie odniosła się do jego wpisu. Myślicie, że to kwestia czasu?