W poniedziałek media obiegła smutna wiadomość o śmierci Keitha Flinta, wokalisty grupy The Prodigy. Mężczyzna został znaleziony martwy w swoim domu w poniedziałek około ósmej rano. Miał 49 lat.
Kilka godzin później na oficjalnym profilu instagramowym zespołu pojawiło się oświadczenie, z którego jasno wynika, że Keith popełnił samobójstwo.
Wieści są prawdziwe. Nie mogę uwierzyć, że to mówię, ale nasz brat Keith odebrał sobie życie w weekend. Jestem wstrząśnięty, zły, zdezorientowany i mam złamane serce... R.I.P. Brat Liam - napisał na oficjalnym fanpage'u na Facebooky Liam Howlett, członek grupy.
Tymczasem "Mirrow" ujawnia nowe informacje związane ze śmiercią Flinta. Jak się okazuje, muzyk odebrał sobie życie zaledwie kilka dni po tym, jak wystawił na sprzedaż dom, w którym wcześniej mieszkał ze swoją małżonką, Mayumi Kai.
Ich małżeństwo rozpadło się jakiś czas temu, w wyniku czego muzyk zachorował na depresję.
Żyli osobno, Mayumi była w Japonii, kiedy okazało się, że Keith nie żyje - czytamy na stronie.
Para pobrała się w 2006 roku. Przed ślubem znali się zaledwie kilka miesięcy. W jednym z wywiadów Keith opowiedział o tym, jak wyglądało jego pierwsze spotkanie z ukochaną.
Byliśmy w trasie, a ona weszła do tego pokoju, w którym byliśmy. Nie byłem w stanie nic powiedzieć
Muzyk zdradził też, że oboje kochali podróże i uwielbiali spędzać czas w swoim domu.
Uwielbiamy pikniki, a moja żona kocha zwierzęta. W pobliżu domu są jelenie i lisy. Podchodzą często do naszego płotu.
Śmierć Keitha to ogromna strata dla muzycznego świata. Charyzmatyczny artysta na zawsze pozostanie w naszej pamięci.