Anna Mucha w wywiadzie dla Plejady, przyznała się, że miło wspomina czas z planu "Listy Schindlera" Stevena Spielberga. Aktorka wyznała, że ceniony reżyser widział w niej potencjał i przewidywał, że Mucha zostanie gwiazdą.
Rzeczywiście byłam przez niego wyjątkowo ceniona i lubiana. Traktował mnie poważnie, na partnerskim poziomie. Myślę, że wynikało to z jego osobistej klasy i poczucia spełnienia. Poza tym on jest ojcem dużej rodziny, więc ma inne podejście do dzieci - powiedziała aktorka.
Gwiazda "M jak miłość" dodała również, że jako nastolatka dostała od Spielberga wyjątkowy prezent.
To był wypasiony walkman. Nie trzeba było wyciągać kasety, żeby zmienić stronę. Coś fenomenalnego! Potem dowiedziałam się, że za kulisami toczyła się dyskusja, czy Spielberg powinien mi kupić walkmena czy kamerę - czytamy w wywiadzie.
Mucha przyznał się też, że Steven wpłynął na jej późniejsze życie.
To zabawne, bo właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że jeden z jego synów to Teodor. Być może już wtedy to imię zapisało się w mojej pamięci i dlatego tak nazwałam swoje dziecko. To niesamowite.
Mucha nie kryła również, że Steven Spielberg zapraszał ją do Stanów, gdzie jej kariera mogła nabrać rozpędu. Jednak młodziutka aktorka nie decydowała wówczas sama o własnym życiu.
Pojawiła się nawet z jego strony propozycja, żebym pojechała do Stanów i tam spróbowała swoich sił. Ale moja mama miała inne plany. Wtedy chyba nawet o tym nie wiedziałam, a dziś muszę to po prostu uszanować. Ale żeby była jasność – nie mam też specjalnych oczekiwań w tym temacie - przyznała Mucha.
Być może, gdyby Anna Mucha zdecydowała się na wyjazd do Stanów, byłaby dziś znana na całym świecie. I podobnie jak Joanna Kulig mogłaby pochwalić się, że Spielberg zaprosił ją do swojej rezydencji, by zachwycać się jej karierą.
AG