Katy Perry walczyła w sądzie z 89-letnią zakonnicą, Catherine Rose Holzman. W piątek podczas przesłuchań zakonnica zmarła na sali sądowej.
Perry w 2015 roku chciała zakupić nieruchomość należącą do klasztoru. Niestety, siostry nie chciały odsprzedać budynku piosenkarce, która ich zdaniem ma zbyt kontrowersyjny wizerunek i śpiewa prowokujące piosenki, np. "I Kissed A Girl" czy "Ur So Gay".
Wspólnie z siostrą Ritą Callanan walczyły w sądzie z piosenkarką nie chcąc, by dawny budynek ich zakonu w mieście Los Feliz trafił w ręce artystki. Uważały, że nie jest tego godna - podało BBC.
Zakonnice sprzedały więc budynek lokalnej właścicielce restauracji, Danie Hollister. Zrobiły to bez zgody swojej archidiecezji.
Umowa nie doszła do skutku, bo siostry Callan i Holzman odmówiły. Piosenkarka ponoć odwiedziła starsze panie i próbowała je do siebie zjednać. Prasa brukowa donosi, że miała im m.in. pokazać swój tatuaż z Jezusem i zaśpiewać kościelny hymn. Nie pomogło - czytamy.
Prawnicy uznali, że siostry nie miały prawa do sprzedaży, a Perry i kościół katolicki powinni dostać odszkodowanie. W 2017 roku dostali prawie 10 milionów dolarów. Wokalistka na sprawę w sądzie wydała aż 2 miliony.
Katy Perry swoim działaniem nie robi nikomu nic dobrego i sprawia ból wielu osobom - wyznała Holzman przed wejściem na salę.
Proszę, przestań - kierowała ostatnie słowa do piosenkarki.
Po śmierci siostry Holzman postępowanie zostało zawieszone. Lekarz sądowy z Los Angeles i przedstawiciele Kościoła nie podali przyczyny śmierci. Również rzeczniczka Perry nie udziela żadnych informacji i nie komentuje sprawy.
MT