• Link został skopiowany

Afera z Richardson się rozkręca. Dziennikarka Polsatu nie gryzła się w język

Słowa Moniki Richardson o weterynarzach nie spodobały się wielu osobom. Teraz głos zabrała Agnieszka Gozdyra ze stacji Polsat.
Gozdyra, Richardson
Trwa afera z Richardson. Gwiazda Polsatu nie gryzła się w język / Fot. KAPIF

Pod koniec lipca Monika Richardson poinformowała w mediach społecznościowych o odejściu ukochanego psa Paco. W kolejnych publikacjach krytykowała klinikę, która podjęła się próby ratowania jej czworonoga. Pokazała także rachunek za leczenie. "Wydaje mi się, że czegoś tutaj zabrakło. Jakiejś elementarnej przyzwoitości, odrobiny empatii. Mam wrażenie, że coś się zepsuło podczas zamiany pacjenta na klienta, a opisu leczenia na 'raport sprzedaży'" - pisała Monika Richardson. Jej słowa oburzyły wiele osób. Co na ich temat sądzi Agnieszka Gozdyra?

Zobacz wideo Tak Richardson komentowała zmiany w TVN. Mocne słowa

Agnieszka Gozdyra nie kryła oburzenia. "Po prostu nie wierzę"

Agnieszka Gozdyra opublikowała wpis w mediach społecznościowych, w którym odniosła się do słów Moniki Richardson. Dziennikarka wróciła wspomnieniami do momentu odejścia jej ukochanego kota. "Nie pamiętam, ile dokładnie wydałam tej nocy i następnego dnia, kiedy umierał Demon. Dużo. Nie podliczyłam i nie zamierzam. Kroplówki, zastrzyki, szpital, nocna pomoc, to wszystko kosztuje i jest drogie. Tak. Leczenie zwierząt jest w Polsce drogie, bo całkowicie prywatne, a ubezpieczenia raczkują i nie działają jak należy. Kiedyś rozmawiałam o tym z 'naszym' weterynarzem i znam temat dość dobrze" - zaczęła.

Gozdyra przyznała, że nie rozumie nagonki na weterynarzy oraz słów Moniki Richardson. "Czytam posty Moniki Richardson, patrzę na rachunek na 1800 zł i po prostu nie wierzę. Uwaga: leczenie zwierzęcia kosztuje. Ratowanie życia kosztuje. Ludzie ubezpieczeni zazwyczaj nie zastanawiają się, ile musieliby zapłacić za pobieranie krwi, nie mówiąc o bardziej skomplikowanych procedurach. Czasem to do nas dociera, gdy leczymy się prywatnie, idziemy do stomatologa lub widzimy rozpaczliwe zbiórki na ratowanie życia. Ale zdrowie i życie kosztują, a zwierzak nie jest miłym pluszakiem, tylko istotą, która w każdej chwili może ciężko zachorować. I to będzie wymagało pieniędzy" - dodała Gozdyra i zapewniła o tym, że zdaje sobie sprawę z faktu, że wśród weterynarzy można znaleźć osoby, które są nastawione głównie na zarobek.

 

Monika Richardson odpisała Agnieszce Gozdyrze. "Co do nagonki..."

Pod postem Agnieszki Gozdyry znalazł się komentarz od Moniki Richardson. "Smutna historia, Agnieszko, współczuję Ci. Co do nagonki, to ciekawe, jak ją 'widzisz'? Śledzisz strony internetowe klinik weterynaryjnych? Odbierasz korespondencję dla izby weterynaryjnej? Jedyna nagonka, jaką widać w mediach, to nagonka na mnie, nie bardzo więc wiem, o co Ci chodzi. (...) Oznaczyłaś mnie, więc pomyślałam, że mam prawo do riposty" - odparła i zachęciła dziennikarkę, aby przeczytała "nielegalną uchwałę rzeczonej izby utajniającą cenniki usług weterynaryjnych". Richrdson zapewniła, że zapłaciła rachunek, jednak jej zdaniem kwota była skandaliczna. "Szkoda, że wskoczyłaś do tego pociągu, Agnieszko, niemniej życzę Ci dużych przyrostów znajomych i followersów" - napisała.

Agnieszka Gozdyra nie przemilczała słów Moniki Richardson i zakończyła dyskusję krótkim komentarzem. "Oczywiście, że masz [prawo do odpowiedzi - przyp.red.]. Ja nie wyłączam sekcji komentarzy. Ostatnie zdanie, Moniko, mówi jednak coś o Tobie, nie o mnie. Nie przeliczam swoich opinii na followersów. Pozdrawiam" - skwitowała. 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: