• Link został skopiowany

Lekarka weterynarii zdruzgotana wpisem Richardson. "Język nienawiści i hejtu, który odbiera nam godność"

Nie milkną echa sprawy Moniki Richardson, która w instagramowym wpisie poskarżyła się na działania weterynarzy ratujących życie jej psa. Jedna z lekarek weterynarii zapowiada, że środowisko zamierza podjąć odpowiednie działania w odpowiedzi na słowa dziennikarki.
Monika Richardson krytykowana przez środowisko weterynarii
Monika Richardson krytykowana przez środowisko weterynarii, KAPiF, Instagram/monikarichardson

Monika Richardson 22 lipca poinformowała na Instagramie, że musiała pożegnać swojego psa Paco. Jak przekazała, jej czworonożny przyjaciel zmarł po "nieudanej reanimacji". Trzy dni później dziennikarka napisała kolejny post w sprawie, podając do publicznej wiadomości nazwę kliniki, nazwisko jej dyrektora, a także szczegóły wynoszącego 1852 zł rachunku, który zapłaciła za próbę ratowania życia jej psa. "Wydaje mi się, że czegoś tutaj zabrakło. Jakiejś elementarnej przyzwoitości, odrobiny empatii. Mam wrażenie, że coś się zepsuło podczas zamiany pacjenta na klienta, a opisu leczenia na 'raport sprzedaży'" - napisała.

Zobacz wideo Ma jasne zdanie na ten temat

Monika Richardson krytykowana za wpis o klinice. Tak zareagowała

Wypowiedź Moniki Richardson spotkała się z bardzo negatywnym odbiorem. Zarzucono jej m.in., że nie powinna w ten sposób wypowiadać się o lekarzach, którzy próbowali uratować życie jej psa ani ujawniać danych kliniki. Zwrócono jej również uwagę, że mimo iż Paco nie przeżył, nie powinna dziwić się wysokości rachunku, ponieważ praca weterynarzy nie jest darmowa. 27 lipca na Instagramie Richardson pojawił się nowy wpis, w którym zaatakowała środowisko weterynarzy, sugerując, że zastosowano wobec niej "kampanię trollingu". "Nie wiedziałam, że lobby biznesu weterynaryjnego w Polsce ma się tak świetnie. Ja rozumiem, że trudno było załatwić profesjonalną kampanię trollingu w tak krótkim czasie, więc wzięto chyba ze cztery klasy technikum weterynaryjnego, bo piszą do mnie głównie płowowłose dziewczęta w wieku potrądzikowym…" - przekazała.

Piszę to do wszystkich tych, którym się wydawało, że weterynaria w tym kraju to jeszcze zawód z powołania. Otwórzcie oczy: chodzi o kasę! Ci ludzie są gotowi przyjść pod mój dom. To zorganizowana szajka, która nie cofnie się przed niczym

- dodała w dalszej części wpisu.

Lekarka weterynarii stanowczo odpowiada na słowa Moniki Richardson

Lekarka weterynarii Dorota Morawska w rozmowie z Plejadą podkreśla, że nie można od weterynarza, podobnie jak od prawnika, informatyka czy kosmetolożki, oczekiwać, że będzie pracował za darmo. - Rozumiem emocje towarzyszące stracie, ale nie rozumiem, jak można z pełnym przekonaniem twierdzić, że "nasza empatia kończy się tam, gdzie zaczyna się kosztorys". Ratowanie życia psa z ciałem obcym w przewodzie pokarmowym, gdzie jest to moment zagrożenia życia dla zwierzęcia... To wymaga natychmiastowych decyzji, zespołu, sprzętu i przede wszystkim wiedzy i odpowiedzialności. To są usługi medyczne, trudne, często bardzo kosztowne i obarczone stresem również dla lekarzy - mówi lekarka. - Dziwi mnie ten fakt, że pani Monika Richardson pozwoliła sobie publicznie - bez znajomości procedur ani faktów medycznych - wyceniać naszą pracę i kwestionować nasze intencje - dodaje.

Dla mnie jest to po prostu przerażające. Empatia i profesjonalizm zdecydowanie mogą iść w parze, ale nikt nie powinien oczekiwać, że lekarz będzie pracował za darmo

- tłumaczy Morawska. Lekarka przekazała również, że podjęty przez Richardson temat bardzo poruszył całe środowisko weterynarii. Jak podkreśliła, mają dość milczenia i pozwalania na to, aby ktoś ich w ten sposób obrażał. - Dotykają mnie te słowa bardzo mocno i nie tylko mnie. Takie słowa są po prostu obraźliwe, szczególnie kierowane do całego środowiska lekarskiego. Będziemy wraz z innymi lekarzami weterynarii apelować do Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej o oficjalną reakcję. Wnioskować, jako oficjalna grupa zawodowa - zaznacza. 

W naszej ocenie nosi to znamiona zniesławienia dla całego środowiska lekarsko-weterynaryjnego. Nie możemy też udawać, że to jest tylko opinia, bo publiczne nazywanie nas "szajką" i sugerowanie, że jesteśmy "mafią, lobby", że jesteśmy bez empatii i że liczą się dla nas tylko pieniądze, nie jest w porządku. Jest to język nienawiści i hejtu, który odbiera nam godność

- mówi Dorota Morawska. Lekarka weterynarii w rozmowie z Plejadą poruszyła również bardzo trudny temat, jakim jest wysoki wskaźnik samobójstw, który notuje się wśród przedstawicieli jej grupy zawodowej. - Z amerykańskich i brytyjskich danych wynika, że ryzyko samobójstwa w tym zawodzie jest aż dwu-, trzykrotnie wyższe niż w innych branżach. Wykazano, że 39 proc. badanych lekarzy weterynarii w ostatnim roku co najmniej raz pomyślało o odebraniu sobie życia, z czego 8 proc. bardzo często myślało o samobójstwie. (...) W ostatnich trzech, czterech miesiącach życie odebrało sobie czterech naszych kolegów lekarzy. Ten hejt, szantaż emocjonalny, ciągła presja, by leczyć za darmo, to jest po prostu nasza codzienność. Apeluję o szacunek i rozwagę w tym, co mówimy i jak wyrażamy swoją opinię, szczególnie w internecie - przekazała na koniec.

Potrzebujesz pomocy?

Jeśli przeżywasz trudności i myślisz o odebraniu sobie życia lub chcesz pomóc osobie zagrożonej samobójstwem, pamiętaj, że możesz skorzystać z bezpłatnych numerów pomocowych: Centrum Wsparcia dla osób dorosłych w kryzysie psychicznym: 800-70-2222, Telefon zaufania dla Dzieci i Młodzieży: 116 111, Telefon wsparcia emocjonalnego dla dorosłych: 116 123.

Pod tym linkiem znajdziesz więcej informacji, jak pomóc sobie lub innym, oraz kontakty do organizacji pomagających osobom w kryzysie i ich bliskim. Jeśli w związku z myślami samobójczymi lub próbą samobójczą występuje zagrożenie życia, w celu natychmiastowej interwencji kryzysowej, zadzwoń na policję pod numer 112 lub udaj się na oddział pogotowia do miejscowego szpitala psychiatrycznego.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: