W maju 2024 roku na antenie TV Republika doszło do niecodziennej sytuacji. Widzowie śledzili transmisję z sejmowych korytarzy, podczas której padły wulgarne słowa. "Ale, k***a, co ja mam zrobić? Nie mam tych rzeczy, ja p******ę!" - mogli usłyszeć. Fragmentu nie ocenzurowano, a sprawie przyjrzała się Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Jaką decyzję podjęto?
Teresa Brykczyńska - rzecznik prasowa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji przesłała portalowi wirtualnemedia.pl krótkie oświadczenie na temat afery sprzed roku. "W tej sprawie przewodniczący KRRiT skierował do nadawcy wezwanie na podstawie art. 10 ust. 3 ustawy o radiofonii i telewizji" - możemy przeczytać. O co dokładnie chodzi w wyżej wspomnianym zapisie? Rada może wezwać nadawcę do "zaniechania działań, jeżeli naruszają one przepisy ustawy, uchwały Krajowej Rady, warunki koncesji lub regulamin świadczenia usługi".
Sytuację nagłośnił rok temu na platformie X Krzysztof Luft, były członek rady. "Panie przewodniczący, podobno nie lubi pan wulgaryzmów i za jedno słowo satyryka, które na antenie TVN24 padło około godz. 23 nałożył pan na nadawcę karę. To niech pan posłucha tego - Republika, godz. 16.17" - pisał, oznaczając szefa KRRiT. Wspomniane przekleństwo padło z ust Krzysztofa Daukszewicza, który po tym, jak zażartował w "Szkle kontaktowym" z osób transpłciowych, skwitował na wizji: "Chyba p**********m głupotę". Na stację nałożono wtedy karę w wysokości 20 tys. złotych. Do wpisu Luft dołączył nagranie z Sejmu wyemitowane przez Republikę.
To nie jedyna skarga na TV Republikę. Podczas ostatniej konferencji prasowej, Maciej Świrski, szef Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, ujawnił kolejne niepokojące informacje dotyczące stacji. Okazuje się, że od początku roku otrzymała ona aż 21 kar finansowych. Co więcej, ostatnie trzy grzywny na łączną kwotę 71 tysięcy złotych zostały nałożone w zaledwie kilka dni. Więcej szczegółów znajdziecie tutaj.