Mecz 5 października Legii Warszawy z AZ Alkmaar skończył się przegraną polskiego klubu 0:1. Po zakończeniu spotkania doszło do starcia pomiędzy piłkarzami i działaczami wicemistrza Polski a funkcjonariuszami holenderskiej policji. Dwóch zawodników trafiło nawet na komisariat, gdzie spędzili noc. Na te zdarzenia zareagował już premier Mateusz Morawiecki. Polityk stanowczo podkreślił, że nie ma zgody na łamanie prawa, a śledztwo w tej sprawie ma już trwać.
"Bardzo niepokojące doniesienia z Alkmaar. Poleciłem Ministerstwu Spraw Zagranicznych pilne działania dyplomatyczne w celu weryfikacji wydarzeń z nocy. Polscy zawodnicy i kibice muszą być traktowani zgodnie z prawem. Nie ma zgody na jego łamanie" - grzmiał premier Mateusz Morawiecki na portalu X (Twitter). Głos w tej sprawie zabrał również rzecznik prasowy Legii, Bartosz Zasławski. - To, co się działo, jest absolutnie nie do zaakceptowania. W najczarniejszym scenariuszu nie podejrzewaliśmy, że możemy zostać tak potraktowani przez ochronę klubu. Postawa ochrony i służb bezpieczeństwa była bardzo agresywna - powiedział.
Przypominamy, że tuż po konferencji prasowej z udziałem trenera Kosty Runjaicia pracownicy Legii ruszyli w kierunku autokaru, który miał przetransportować ich do hotelu. Jak czytamy jednak na portalu legioniści.com, piłkarze oraz ekipa klubu zostali zablokowani przez ochronę i policję. Tym samym nie mogli wyjechać z obiektu, co ostatecznie doprowadziło do przepychanek. Ucierpiał przy tym nawet właściciel Legii Dariusz Mioduski. Jak czytamy na portalu Piłka Nożna, holenderskie służby miały użyć siły. Policjanci poszli nawet o krok dalej, ponieważ postanowili zatrzymać dwóch piłkarzy (Josue oraz Radovana Pankova) w celu złożenia zeznań. "Policja nie chce powiedzieć, na jakim komisariacie ich zatrzymali. Klub jeździ i szuka... Holendrzy twierdzą, że do rana nic nie powiedzą" - relacjonował Dominik Piechota z Kanału Sportowego.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!