Wydanie "Pytania na śniadanie" z 25 lipca poruszyło ważny, ale i delikatny temat - codzienne życie osób zmagających się z otyłością. W trakcie rozmowy na antenie doszło do wymiany zdań między prowadzącą Katarzyną Dowbor, a jedną z zaproszonych gościń, która zdecydowanie upomniała się o zmianę języka i większe zrozumienie.
W piątkowy poranek w śniadaniówce gościła Aldona Żukowska - kobieta od lat walcząca z otyłością. Jak opowiedziała na kanapie "Pytania na śniadanie", obecnie znajduje się osiem miesięcy po operacji bariatrycznej, a jej choroba jest w stanie remisji. Zaznaczyła jednak, że to walka na całe życie, która wymaga stałego leczenia i uważności, by nie doszło do nawrotu. - Swoje przeszłam, walka się może nie udała - jestem na takim etapie, że jestem osiem miesięcy po operacji bariatrycznej i moja choroba jest w recesji. Chorzy jesteśmy całe życie i całe życie jesteśmy w procesie leczenia. Musimy dokładać do tego, żeby nie było nawrotu choroby, ponieważ to jest choroba przewlekła, nawracająca i jak jest nieleczona, prowadząca do przedwczesnej śmierci - wyjawiła. W trakcie rozmowy Katarzyna Dowbor nieoczekiwanie zapytała o doświadczenia sprzed operacji. - Jak wyglądały wakacje, gdy był większy problem? - powiedziała. Wtedy Żukowska zareagowała natychmiastowo, wyprowadzając prowadzącą z błędu. Podkreśliła, że nie oczekuje specjalnego traktowania, a jedynie szacunku, który należy się każdemu - Nie większy problem, tylko moja choroba nie była w recesji. To nie jest nasz problem - my tak chorujemy. Nie zasługujemy na nadzwyczajny szacunek. Chcemy być traktowani jak normalni ludzie. Chcemy być postrzegani, jak człowiek, a nie otyły człowiek. Nawet tutaj zapowiedź programu była - "otyłych ludzi" - powinno być "ludzi z otyłością", "z chorobą otyłościową" - wyznała kobieta.
Podczas jednego z niedawnych wydań "Pytania na śniadanie", prowadzonego przez Roberta Stockingera i Krystynę Sokołowską, rozmowa dotyczyła bezpieczeństwa podczas spacerów z psami. Niespodziewanie jednak jeden z zaproszonych pupili nie wytrzymał emocji i zostawił po sobie mokry ślad na podłodze. Prezenter zareagował natychmiast, zachowując przy tym dobry humor. - Tu nam się gość zsikał podczas rozmowy. To jest właśnie telewizja na żywo - rzucił z uśmiechem na antenie, po czym sam zabrał się za sprzątanie. – Poproszę tutaj mopa albo szmatę. Myszkin zarezerwował sobie tę kanapę na stałe – dodał żartobliwie. Po zakończeniu programu dziennikarz wrócił do tej zabawnej sytuacji na Instagramie. "Kwintesencja programu 'na żywo'. Gość oddaje mocz, wycieramy, kontynuujemy rozmowę i oddajemy głos do kuchni, a za chwilę prognoza pogody. Zostańcie z nami" - napisał, publikując nagranie z planu.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!