Roman Czejarek związany jest z Radiową Jedynką, a do 2011 roku pracował w Telewizji Polskiej. Wówczas prowadził "Pytanie na śniadanie". Gdy po rewolucji w TVP otrzymał telefon od stacji, początkowo myślał, że znów chcą go zatrudnić do śniadaniówki, na co by się nie zgodził. Zaproponowano mu jednak poprowadzenie "Kiedyś to było" w duecie z Agatą Bachanek. Format przypadł mu do gustu i już niebawem zobaczymy go na antenie. Roman Czejarek w wywiadzie dla portalu Plejada bez ogródek mówi o podziałach w obecnej TVP, a także o zarobkach.
Roman Czejarek powiedział, że obecnie w TVP jest sporo osób z poprzedniej ekipy, przez co nie sposób uniknąć różnic światopoglądowych między pracownikami. Dodał, że gdy w 2011 roku odchodził z telewizji publicznej, nie było aż takich podziałów.
Ludzie są strasznie podzieleni, zarówno w Telewizji Polskiej, jak i Polskim Radiu. Jest podział na "nowych" i "starych". W wielu przypadkach przestaje mieć znaczenie to, jakim kto jest fachowcem, a ważniejsze, po której jest stronie
- powiedział. Dziennikarz uważa, że trzeba się postarać, aby połączyć pracowników. Mówi, że wiele osób jego powrót do stacji uważa jako "zdradę pewnych ideałów" i "opowiedzenie się po jednej ze stron".
Roman Czejarek ujawnił też, że obecnie nie zarabia się w TVP "kokosów", które niektórzy zgarniali za czasów telewizji Jacka Kurskiego - Wiele osób jest przekonanych, że jak wracamy do telewizji, to zarabiamy megakasę, taką, jaką zarabiali niektórzy przez ostatnie lata. Guzik prawda. To może brzmieć zabawnie, ale te pieniądze są dużo mniejsze, niż przed moim odejściem w 2011 r. - zdradził Plejadzie. Wypowiedział się też na temat bajońskich sum, które zarabiały gwiazdy starej ekipy TVP.
Rozumiem to, że oni tych pieniędzy nie mają i rozmowę o finansach odkładałem na sam koniec. Natomiast nie jest to stawka absolutnie porównywalna z tym, ile zarabiano w TVP przez ostatnie osiem lat. Dla mnie to były kosmiczne sumy, których żaden normalnie pracujący człowiek nigdy nie widział. Jeśli ktoś mówi, że były to "normalne warszawskie stawki", to kłamie. Pieniądze dla wybranych były dużo większe. Czy to była cena kupienia co poniektórych? Nie wiem. Na pewno można było odmówić, choć pewnie było ciężko
- dodał.