"Kuchenne rewolucje" to jeden z niekwestionowanych hitów TVN. Magda Gessler od lat przemierza Polskę, by pomóc restauracjom, które mierzą się z różnorodnymi problemami. Obecnie widzowie mogą śledzić 28. sezon telewizyjnego show. W drugim odcinku królowa polskiej gastronomii zawitała do warszawskiej "Karpielówki", którą prowadzi Marcin. Mężczyzna podjął się prowadzenia restauracji kilka miesięcy temu i całkowicie przerosły go sprawy finansowe. Wcześniej był menadżerem i nie wszystkiego był świadomy. Mało tego, pracownicy lokalu nie mieli wypłacanych pensji na czas. Zazwyczaj dostawali je niepełne i w ratach. Jak się okazało, to nie jest jedyny problem. Właściciel jest nerwowy i często wybucha. Na jaw wyszło też, że pracownicy nie mają umów i tak naprawdę pracują na czarno. Sprawdźcie, czy Magdzie Gessler udało się doprowadzić tą sytuację do porządku.
Magda Gessler weszła do lokalu i od razu krzywo spojrzała na jego wystrój. Niestety, serwowane potrawy również nie przypadły jej do gustu. Śledzie były za słodkie, tatar źle doprawiony, a kwaśnica za cienka i bez dobrze zrobionego wywaru. Kaczka też nie spełniła zadania, jak należy. Szef kuchni był załamany, a właściciel w totalnym szoku. - Tu jest niezły cyrk na talerzu - rzuciła, wychodząc. Kolejnego dnia przed przyjściem Magdy Gessler odbywały się porządki. Lokal był w fatalnym stanie, a pracownicy rozkładali ręce. Wszędzie było pełno starego kurzu i tłuszczu. - Ja byłam przerażona, bo myślałam, że już sprzątałam najgorszy okap w moim życiu, ale nie. Ten był jeszcze gorszy - powiedziała jedna z kelnerek.
Gdy Magda Gessler przybyła, to odbyła poważną pogadankę z Marcinem. Ta nie należała do najprzyjemniejszych. W trakcie rozmowy z właścicielem wyszło na jaw, że ten przejął restaurację z długiem o wysokości 200 tys. zł. - No, jest słabo bardzo. Z czynszem zalegam od czterech, pięciu miesięcy - wyznał. Później restauratorka poruszyła jeszcze temat umów pracowników. Marcin mylił się w zeznaniach i co chwilę mówił coś innego. W pewnym momencie Magda Gessler nie wytrzymała.
Nie rozumiem. Czyli praktycznie nie powinno mnie tu być, bo jest to nielegalne. (...) Nie będę pracowała w miejscu, gdzie stosunki prawno-skarbowe są nieuregulowane - rzuciła.
Właściciel zadzwonił do księgowego, a gdy okazało się, że ten nie ma uprawnień, Magdzie Gessler się ulało. - Zwariowałeś? Ku**a, zwariowałeś? Jesteś przytomny? Chcesz siedzieć? - dopytywała. Na tym rozmowa się zakończyła. Restauratorka poprosiła do siebie zespół, a następnie oświadczyła: - Marcin, to jest tak, jeżeli oni nie mają do jutra umów, to nie ma ani rewolucji, ani restauracji, bo ja ją zamykam. Zamykam ją oficjalnie - oznajmiła. Przed wyjściem postanowiła zajrzeć jeszcze do kuchni. To, co tam zobaczyła, przekroczyło jej najśmielsze oczekiwania. - O boże. Przepraszam, ale tutaj tak śmierdzi, że ja tylko mogę zwymiotować. Ku**a takiego gnoju w życiu nie widziałam - stwierdziła i wyszła. Po zdjęcia dotyczące tematu zapraszamy do naszej galerii w górnej części artykułu.
Załoga robiła, co mogła, by doprowadzić restaurację do porządku, a właściciel zajął się sprawami papierowymi. Następnego dnia, gdy Magda Gessler zjawiła się w lokalu w kuchni nadal było brudno, ale już nie tak masakrycznie, jak dzień wcześniej. Później przyszła pora na oglądanie obiecanych umów. Właściciel przygotował je na okresy próbne, czym rozzłościł restauratorkę. Ta chciała jeszcze zobaczyć umowę najmu. Okazało się, że tu też jest coś nie tak. Mianowicie okres dzierżawy rozpoczął się dzień wcześniej.
To jest jakaś ściema, co ty sobie jaja ze mnie robisz? - warknęła.
Później na jaw wyszło, że w sprawę zamieszana jest jeszcze jedna osoba, która kontroluje rachunek bankowy Właściciel twierdził, że nie ma do niego dostępu. - Chcesz mi powiedzieć, że nie wiesz, co się dzieje na twoim rachunku, bo tam nie zaglądasz? (...) Ile ty masz lat? - pytała Gessler. - Kto w to uwierzy? Kto uwierzy, że prowadzony przeze mnie program jest prawdą? Nikt - dodała. Załamana restauratorka zdecydowała się zadzwonić do swojego adwokata. Po spotkaniu z mecenasem rewolucja w lokalu została zwieszona na dwa tygodnie. Czegoś takiego jeszcze nie było, ale najpierw trzeba było uporządkować sprawy prawne i formalne lokalu.
Po kilkunastu dniach w końcu można było działać i przyszła pora na upragnione zmiany. Miejsce dalej będzie serwowało dania góralskie, jednak o wiele bardziej wykwintne i smakowite. Lokal został odświeżony. Od teraz jest w nim o wiele więcej kolorów. Szykowanie kolacji poszło sprawnie, a goście byli wprost zachwyceni. Gdy po kilku tygodniach Magda Gessler wróciła do restauracji zastała lepszą atmosferę. Właściciel przyznał, że idzie mu dobrze, a w lokalu jest ruch. Niestety dania wypadły bardzo marnie - Jestem w dużym szoku. (...) Jest oszukane mięso, źle przyprawione, twarde jak kość - podsumowała. Trzeba przyznać, że ta rewolucja zakończyła się bez wielkiego sukcesu. ZOBACZ TEŻ: "Kuchenne rewolucje". Właściciele wpadli w spiralę zadłużeń. "Będziemy musieli wszystko sprzedać". Finał zaskoczył.