Więcej aktualnych informacji ze świata show-biznesu znajdziecie na stronie Gazeta.pl
Obecnie Austin Butler jest na ustach całego świata. Wszystko za sprawą roli króla rock and rolla w biograficznym filmie "Elvis". Rola legendy muzyki była dla aktora niemałym wyzwaniem. W przygotowaniach pomogły artyście tragiczne doświadczenia, które dzieli z Presleyem.
Zanim Austin Butler wcielił się w króla rock and rolla grywał mniejsze role. Karierę rozpoczął od występów w filmach i serialach skierowanych do młodszych widzów. Pojawił się między innymi w: "Boskiej przygodzie Sharpay", "Pamiętnikach Carrie" i "Kronikach Shannary". Dostawał także niewielkie epizody w serialach. Z pierwszym naprawdę poważnym aktorskim wyzwaniem zmierzył podczas pracy na planie "Pewnego razu w Hollywood" w reżyserii Quentina Tarantino. Butler przyznaje, że role Elvisa Presleya była spełnieniem jego marzeń. Na Instagramie podziękował fanom za wiarę i wsparcie.
Ostatnie miesiące, lata były naprawdę szalone. Chciałbym podziękować wszystkim za wsparcie, wiarę w nasz film, za kibicowanie mi i całej ekipie podczas powstawania "Elvisa". Świetnie się bawiłem i mam nadzieję, że film wam się spodoba - wyznał za pośrednictwem InstaStories.
Aktor długo przygotowywał się do najważniejszej roli w swojej dotychczasowej karierze. Artysta dokładnie studiował życie legendy rock and rolla. Okazało się, że Butler i Elvis mieli podobne doświadczenia. Ich życie naznaczyła tragedia. Obaj w młodym wieku stracili matkę.
Starałem się znaleźć klucze do tej postaci. Jedną z takich furtek był fakt, że jego matka odeszła, gdy miał 23 lata. Moja również. I to była jedna z tych surrealistycznych zbieżności. Pomyślałem, że wiem, jak to jest. I było sporo takich rzeczy - powiedział odtwórca roli Presleya w wywiadzie dla serwisu Filmweb.pl.
Występ w filmie Baza Luhrmanna otworzył Austinowi Butlerowi drzwi do pierwszej ligi Hollywood. Wiadomo już, że aktor pojawi się w kolejnej części kinowego hitu "Diuna" w reżyserii Denisa Villeneuve’a. Wcieli się w postać Feyda-Rauthy. Przed laty w adaptacji Davida Lyncha rolę tę zagrał Sting.